Tej świadomości pozbawieni są państwo Torzewscy Marek i Barbara. Ta para od lat skutecznie burzy wizerunek śpiewaka operowego, choć z dumą mówią o sobie Polska „Rodzina Artystyczna”.
Państwo Torzewscy wraz ze swoją śliczną córką Agatą pojawiają się właściwie wszędzie. Na estradach, plenerach, piknikach, festynach. Ich duet to już sama w sobie sztuka…
On starzejący się bysior, bez krawata w ubraniu „wczorajszym”. Złoty łańcuch na klacie, sygnet, do tego zawsze ta sama niechlujna fryzura; długie wyskubane pióra z lekka przerzedzone, do tego obowiązkowo zaczesane brylantyną na Eugeniusza Bodo…TRAGEDIA!
Ona; jak przystało na menagera ubrana ekstrawagancko niczym Doda, błąd rozwiany włos, przyciemniony okular, sztuczność porażająca widokiem, a śpiewem może nawet zabić…
Razem wyglądają komicznie, antypatycznie i nawet momentami wzbudzają litość. Ten duet to wstyd dla Polski! Widać, że Pani Basia to istota niezwykle zapatrzona w siebie, nadymana, despotyczna i antypatyczna.
No cóż, mając takiego menagera , z którym spędza się 24h na dobę może nieco odmienić się samoświadomość. Widać, że Torzewski jest całkowicie ubezwłasnowolniony…zaśpiewa wszystko co mu Basia zagra. Dosłownie zrobi wszystko…skoro stworzył duety z małżonką, cóż może być jeszcze bardziej obciachowego???
Wspólne występy Dopinają na ostatni guzik, całą tę cepeliadę.
Ostatnia płyta tego znakomitego duetu „L Amore” znakomicie pasuje do ich wizerunku zgnuśniałych zakochanych w sobie artystów, zapatrzonych w siebie bezkrytycznych wobec siebie i chamskich niejednokrotnie w stosunku do innych szczególnie stwarzających konkurencję. Płyta zawiera stare znane wszystkim włoskie szlagiery o miłości. Torzewski wyobraził sobie ,że to on jako pierwszy je śpiewa i odbiorcą jest tylko i wyłącznie śliczna Basia. Z przesadnia egzaltacją wylewa uczucia do małżonki, ale kogo to interesuje?
Płyta jest infantylna, mydlana absolutnie nie da się słuchać więcej niż 5 minut. Może skoro po włosku jestszansa na suport na Festiwalu w San Remo???
To nie opera to wiocha.
MarylekP