Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Broniarz zaszkodził oświacie i nauczycielom. Broniarz na bruk!

Zakończył się strajk nauczycieli organizowany przez ZNP. Wg danych Związku wzięło w nim udział ok. 40% szkół, w danych MEN ok. 11%. Skąd takie rozbieżności? Przypuszczam, że MEN liczy, które szkoły stanęły, ZNP te w których ktokolwiek strajkował. Co liczy się w ostatecznym rozrachunku? Ano to, które szkoły stanęły. Cóż więc wykazał strajk? To, że ZNP - największy nauczycielski związek nie ma siły na przeciwstawienie się władzy. Wszyscy już wiedzą, że i oświata i nauczyciele liczyć mogą już tylko na jedno: łaskawość i oświecenie prezesa Kaczyńskiego.

Po co był ten strajk? Oficjalnie w dwóch celach:
a. podwyżka płac
b. gwarancje zatrudnienia.

Piszę oficjalnie, ponieważ uważam, że są to tylko preteksty. Żądanie od rządu gwarancji zatrudnienia to czysty bluff, ponieważ minister nie ma takich możliwości prawnych. To dyrektorzy szkół są pracodawcami i tylko oni decydują kto będzie, a kto nie będzie zatrudniony. Pani minister może jedynie składać puste obietnice, co też skwapliwie robi.

Gdyby realnym celem była podwyżka płac to nie zgadza się termin strajku. Strajk to broń atomowa, używać należy jej w ostateczności, czyli kiedy? Ano na jesieni, kiedy ostatecznie tworzy się budżet, a nie wczesną wiosną, wczesna wiosna to czas na negocjacje i grożenie strajkiem.

Nieoficjalnym powodem strajku był sprzeciw Związku przeciw reformie. I to już jest bliższe prawdy. Popatrzmy na termin. Reforma ma wejść we wrześniu, maj i czerwiec odpadają - są matury, koniec roku nikt nie ma czasu na zabawy w strajki. Pozostaje wczesna wiosna.

Tyle, że ZNP żadnych sensownych argumentów przeciw tej reformie nie jest w stanie przedstawić. Jedyny, który mógłby się bronić: dobre wyniki w badaniach PISA zdezawuował sam ZNP. Bo przecież te wyniki polskie szkoły osiągają od lat, a ZNP do 2015 wyraźnie opowiadał się za likwidacją gimnazjów. Był to jego sztandarowy postulat oświatowy. Widać więc co sam Związek sądził o badaniach PISA.

Reforma ma polegać na stworzeniu silnych liceów, kształcących inteligentnych absolwentów z pogłębioną wiedzą ogólną, zmotywowanych patriotycznie. Reszta młodzieży kształciłaby się w zawodówkach i technikach przygotowujących do pracy. Obie szkoły z silną pozycją nauczyciela. Myślę, że przygniatająca większość polskiego społeczeństwa jest właśnie za takim modelem, bo w nim zostali wychowani i uważają go za słuszny. Nawet ci, którzy muszą go zwalczać bo nie lubią Kaczyńskiego i Macierewicza. I taki model popiera też zdecydowana większość nauczycieli. Zresztą niech każdy z Państwa osądzi sam. Który model jest lepszy: opisany wyżej, czy aktualny, który sprowadza się do kształcenia dużej ilości absolwentów o wiedzy ogólnej najczęściej na poziomie średnim lub niskim.

Widać więc wyraźnie problemy ZNP do zmobilizowania poparcia dla strajku pod hasłami sprzeciwu wobec reformy. Widać dlaczego nie mógł to być sztandar strajku. Pozostały rytualne zaklęcia: szkodzenie szkole, zły Kaczyński, zły PiS, niekompetentna Zalewska, dla dobra dzieci itd. itp. Zaklęcia nie poparte żadnymi argumentami rzeczowymi. Bo przecież ten nowy system jest również  tańszy w utrzymaniu infrastruktury szkolnej i pewnie nawet rządzone przez PO samorządy, oficjalnie plując na PiS, w skrytości serca popierają go.

Jest też trzecia hipoteza wyjaśniająca motywy strajku: względy polityczne. I to jest moim zdaniem strzał w dziesiątkę. 

No bo powiedzmy sobie szczerze, jakie były szanse, że jednodniowy strajk ZNP, nawet gdyby objął 70-80% szkół powstrzymałby determinację rządu we wprowadzeniu reformy? Moim zdaniem 0%. Choćby z tego powodu, że dałoby to pretekst innym grupom zawodowym do strajków i wtedy rzeczywiście byłby bałagan, ale nie na jednej działce tylko w państwie. 
Ale sama organizacja strajku, akcja medialna z nią związana, akcje nauczycieli w szkołach, sam niepokój rodziców co to będzie jak będzie strajk, musiały przynieść jeśli nie spadek to na pewno zachwianie poparcia dla rządu. Na to szansa była 100%. I po to był ten strajk. Nie w interesie oświaty, nie w interesie uczniów i nie w interesie nauczycieli. Wyłącznie w interesie opozycji parlamentarnej.

 Co po strajku nauczyciele zyskali co stracili?

Reforma będzie, strajk jej nie powstrzymał. W gwarancjach zatrudnienia nic się nie zmieni, są takie jak przed strajkiem. Podwyżki? To już teraz zależy wyłącznie od łaski i oświecenia pana prezesa Kaczyńskiego. Bo ZNP pokazał, że w terenie nie znaczy nic, a dokładniej 10% szkół, które stanęły na 1 dzień. 

Może ktoś pomyśleć, że decydując się na rolę straceńca w walce z PiS ZNP i nauczyciele zyskali sobie wdzięczność PO i salonu, która zaprocentuje. Moim zdaniem płonne nadzieje. Popatrzmy na los pielęgniarek, to ich strajk poważnie zachwiał poparcie dla rządu PiS. I co dostały one gdy do władzy doszła PO? Kopa w tyłek i to takiego, że zafurkotało. I zapewne tak samo byłoby z nauczycielami. 

Co nauczyciele mogą zrobić teraz?

Oprócz czekania na łaskę prezesa Kaczyńskiego niewiele. Prócz tych, którzy są zrzeszeni w ZNP. Ci powinni wywalić na zbity pysk prezesa Broniarza. Człowieka, który w imię jakichś własnych niejasnych interesów doprowadził do tego, że pozycja związku radykalnie spadła, a wcale nie musiała. Przebolałbym gdyby na miejsce Broniarza wybrano znowu komunistę, nawet czerwieńszego niż Broniarz, ale takiego, który na pierwszym miejscu stawiać będzie dobro oświaty i nauczycieli, bo po to jest związek zawodowy, a nie niejasne i fluktuujące interesy partii zewnętrznych w stosunku do związku. Broniarz na bruk.

Data:
Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.