Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Anna Walentynowicz kończy dzisiaj 80 lat.

Szanowna Pani Anno przyjmij wyrazy szczerego i głębokiego uznania wraz z życzeniami od „Podziemnego Ruchu Oporu z FAP Tychy” .

Szanowna Pani Anno przyjmij wyrazy szczerego i głębokiego uznania wraz z życzeniami od „Podziemnego Ruchu Oporu z FAP Tychy” .

Pragniemy Ci przekazać tą drogą same serdeczności oraz życzenia wielu następnych lat życia w wielkiej miłość, bo My młodsi działacze Solidarności nigdy o Tobie nie zapominamy, a w chwilach zwątpienia Twój bój sobie przypominamy i wtedy znowu na nowo wstępuje w nas duch walki oraz samozaparcia wobec tyrani naszego pracodawcy.

Zamknij okno

Te kwiaty są dla Ciebie Pani Anno.

"Mam pięćdziesiąt jeden lat, urodziłam się na Wołyniu. Miałam matkę, ojca i brata. Kiedy wybuchła wojna, ojciec poszedł na front, brata wywieźli, a matka umarła na serce. Przygarnęli mnie obcy ludzie. Po powrocie do Polski zaczęłam chodzić po wsiach i najmować się do pracy".

Anna Walentynowicz Na zdjęciu Anna walentynowicz. Fot. Damian Kramski / Agencja Gazeta

Tak zaczyna się opowieść Anny Walentynowicz spisana przez Hannę Krall w pamiętnym reportażu "Ludzie może i nie są źli...". Był rok 1981 i tragiczny polski los, który przeglądał się w losach gdańskiej suwnicowej, zdawał się odmieniać.

"Modliłam się do Matki Boskiej Ostrobramskiej i całą noc drżące serce w mej piersi: czy tylko przyjmą mnie do stoczni, czy przyjmą. Ale Matka Boska wysłuchała mnie i w listopadzie 1950 roku przyjęto mnie na kurs spawaczy".

„Rok później moje zdjęcie pojawiło się po raz pierwszy w gazetach w artykule pt. »Nasi przodownicy « i odtąd pojawiało się coraz częściej".

"Zachorowałam na raka. Po operacji naświetlono mnie radem, a kiedy wychodziłam ze szpitala, lekarz powiedział, że mam przed sobą w najlepszym razie pięć lat życia. Termin, jaki wyznaczyli mi lekarze, mijał w 1970 roku. Zaraz potem wybuchł Grudzień".

"Jeśli Pan Bóg darował mi życie, to po to przecież, żebym coś z nim mądrego zrobiła. (...) Wiedziałam, że sama wielkiej krzywdy nie zwalczę, więc zaczęłam od drobnych spraw. Zebrałam od ludzi na wydziale kartki na mleko, po które musieli chodzić do odległej stołówki, przyniosłam z domu garnek, gotowałam mleko i nosiłam wszystkim na stanowiska pracy".

"Dwa lata temu [w 1978 r.] usłyszałam pierwszy raz o wolnych związkach. Nie wiedziałam, co to jest, ale od razu zakiełkowała we mnie myśl, że gdybyśmy mieli prawdziwe związki, to nie bylibyśmy tacy bezbronni. Zaczęłam szukać ludzi, którzy mogliby mi to wytłumaczyć".

"Pracownikom nie pozwolono ze mną rozmawiać, a kierownik wydziału wyznaczył mi teren, po którym miałam prawo poruszać się: od bramy do szatni i od szatni do stanowiska pracy. Na hali miałam wyznaczony odcinek, a ponieważ toaleta była już poza nim, dorobiono mi klucz do innej, z sąsiedniego wydziału. Każdy krok poza był uważany za opuszczenie stanowiska pracy".

„Urzędniczka, która mnie zwalniała, powiedziała: »Pani Aniu, to straszne, co robią z panią, ja dwie tabletki relanium musiałam wziąć, żeby pani dać to zwolnienie «".

„Spojrzałam na dźwigi za murem. Stały. (...) Parę minut po dwunastej weszłam do stoczni. W bramie stały jakieś dwie panie z kwiatami i okazało się, że były to kwiaty dla mnie. Ktoś powiedział, żebym weszła na koparkę. Weszłam i zobaczyłam ogromny tłum, jak podczas wizyty papieża. Nad tłumem zobaczyłam transparent: »ŻĄDAMY PRZYJĘCIA WALENTYNOWICZ «. Starałam się nie płakać".

Na Sierpniu 1980 r. Anna Walentynowicz kończy swą opowieść. Happy endu jednak nie będzie. Jej życiorys, zamiast zmierzać ku spełnieniu - niełatwemu, często bolesnemu, ale przecież danemu naszemu zbiorowemu losowi - skręca w bok, roztapiając się w paroksyzmie gniewu i rozczarowania. Skonfliktowana z Lechem Wałęsą podważa jego przywództwo i oskarża o współpracę z bezpieką. Jeszcze w 1981 r. zostaje usunięta z kierownictwa "S". Internowana i więziona w stanie wojennym, w latach 80. zbliża się do radykalnej podziemnej Solidarności Walczącej. Odrzuca Okrągły Stół. Do dziś nie ustaje w atakach na Wałęsę, powtarzając legendę o esbeckiej motorówce, która miała zawieźć go do strajkującej stoczni.

Według Wałęsy Walentynowicz była manipulowana przez bezpiekę za pomocą podrzucanych fałszywek.

Bez tych dwojga ludzi nie byłoby polskiego Sierpnia, a być może i wolnej Polski. Tyle że to Wałęsa stał się bohaterem podręcznika o zwycięskiej "solidarnościowej" rewolucji, która umożliwiła udaną transformację i zakotwiczyła Polskę w strukturach świata zachodniego. Walentynowicz przypadła rola bohaterki "solidarnościowego" apokryfu o spisku agentów i zdradzie elit, grabieży majątku narodowego, oddaniu ojczyzny na żer wrogów. Te dwie opowieści nigdy już się pewnie nie spotkają, choć pozostaną splecione nierozerwalnym związkiem.

Ale poprzestać na tym, to zapomnieć o sprawach fundamentalnych. O tym, że zachować godność najtrudniej wtedy, gdy wokół łamane są kręgosłupy, a za prawdziwą odwagę trzeba zapłacić swoją cenę. Anna Walentynowicz ją płaciła.

I dlatego, choć jubilatka od naszych łamów pewnie tego nie oczekuje, składamy jej życzenia długich lat życia.

Rafał Kalukin

Źródłoło: Gazeta wyborcza zacytowano tekst pt.” Bohaterka apokryfu "S"”, Autor tekstu: „Rafał Kalukin”

Fiatowiec

Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.