Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Afera goni aferę, a gdzie Julia Pitera???

Kariera polityczna Julii Pitery na tle powszechnej polskiej politycznej żenady i nieudacznictwa robi naprawdę duże wrażenie. Jest przykładem prawdziwej "amerykańskiej kariery", w której rzeczywiste zasługi i osiągnięcia nikną przy przemyślanej aktywności PR-owskiej i medialnej. Jest to kariera zrobiona głównie dzięki aktywności medialnej, nastawiona na promocję antykorupcyjnego "formatu". Czy to jeszcze służba dobru publicznemu, czy tylko show-biznes?

Kariera polityczna Julii Pitery na tle powszechnej polskiej politycznej żenady i nieudacznictwa robi naprawdę duże wrażenie. Jest przykładem prawdziwej "amerykańskiej kariery", w której rzeczywiste zasługi i osiągnięcia nikną przy przemyślanej aktywności PR-owskiej i medialnej. Jest to kariera zrobiona głównie dzięki aktywności medialnej, nastawiona na promocję antykorupcyjnego "formatu". Czy to jeszcze służba dobru publicznemu, czy tylko show-biznes?

Szczególne wrażenie robi fakt zmanipulowania ogólnopolskiej prasy i mediów elektronicznych, których przedstawiciele poza przeprowadzaniem wywiadów z posłanką i zapraszaniem do telewizyjnych programów jakoś nie palą się do wyjaśniania niuansów niby kryształowego życiorysu, choćby zadziwiających politycznych wędrówek (PC, UPR, AWS-Liga Republikańska, wreszcie PO).

Nie chciałbym jednak sugerować, że przewiny Pitery są jakoś szczególnie wielkie. Moje zarzuty czynione Piterze są wysoce abstrakcyjne, czymże jest bowiem zbrodnia "kariery medialnej" wobec zarzutu współpracy niektórych polityków ze strukturami mafijnymi w dosłownym sensie tych słów. Było nie było "winą" Pitery jest tylko rozdęta medialna akcja promocyjna mająca uczynić ją polską Matką Teresą walki z korupcją. Przy całej przesadzie, wręcz autoreklamiarskiej histerii czymś absurdalnym wydaje się rzeczywisty obraz nieskazitelnej Julii, która odmawia otwarcia drzwi urzędnikom komunalnym, którzy przyszli dokładnie zmierzyć jej mieszkanie w celu ustalenia realnej wysokości czynszu. Czy Pitera krzyczała wtedy Precz mi stąd, bo psami poszczuję? Mimo wszystkich jednak zastrzeżeń do cynicznych, subiektywnych motywacji posłanki PO trzeba wskazać, że jej działalność bez wątpienia przyczyniła się do nagłośnienia problemu korupcji, patologii "układu warszawskiego".

Studia na warszawskiej polonistyce (ach, te sweterki!) nie zapowiadały bynajmniej tak wesołego i burzliwego życia. W kilku wywiadach Pitera nie ukrywała rozczarowania nudnymi zajęciami, szczególnie bolesne miały być zmagania z gramatyką języka polskiego. Praca w prestiżowym Instytucie Badań Literackich też nie przyniosła szczególnej satysfakcji. Całe dnie spędzane wyłącznie w damskim towarzystwie, obowiązkowe białe rajstopy, wypalanie paczek ekstramocnych bez filtra i niekończące się dyskusje o strukturalizmie, ten szczególny styl jakoś Piterze nie odpowiadał. Przed odgrywaniem niechcianej roli "polskiej intelektualistki" i zatonięciem w domowym składowisku książek i papierzysk (Maria Janion!) uratował Julię przypadek, mianowicie znajomość z Jadwigą Kaczyńską. Matka braci Kaczyńskich także pracowała w IBL, to za jej pośrednictwem magister Pitera zaprzyjaźniła się (?) z Jarosławem. W 1991 roku przyjęła jego propozycję pracy w Kancelarii Prezydenta Wałęsy, podobno zajmowała się pisaniem analiz na podstawie danych "białego wywiadu" czyli źródeł ogólnie dostępnych. Przystąpiła do Porozumienia Centrum, ledwie jednak zasmakowała w politycznych frykasach, jej protektor Jarosław Kaczyński przegrał swą polityczną rozgrywkę. Powrót do IBL wydawał się w tej sytuacji absurdalny, rozbudzone ambicje szukały ujścia w świecie polityki. Pitera wystąpiła z PC, wstąpiła do Unii Polityki Realnej i w roku 1994 rozpoczęła samodzielną karierę.

Kilka lat działalności w samorządzie warszawskim zaowocowało osiągnięciem znacznej popularności wśród mieszkańców, co Pitera zawdzięcza niewątpliwej pracowitości. W kategoriach politycznych jednak stała się zwolennikiem Pawła Piskorskiego czego dowodzą jej słowa: To jest kandydat na prezydenta, może już w 2005 r. Idzie jak burza. Ale jest rozważny. Słowa te wypowiedziane zostały w roku 1999, co oznacza, że tropienie "układu warszawskiego" jeszcze wtedy nie było życiową pasją obecnej posłanki PO. Kluczowym momentem w karierze politycznej (i medialnej zarazem) był rok 2000 i propozycja ze strony Piskorskiego (ówczesnego prezydenta Warszawy) objęcia stanowiska wiceprezydenta Warszawy w zamian za polityczne poparcie. Była to już sytuacją podbramkowa. Pitera mogła przyjąć tak eksponowane stanowisko, ale to oznaczałoby zerwanie z dotychczasową taktyką - krytyką błahych nieprawidłowości i realnym, lecz cichym wspieraniem "układu warszawskiego". Byłoby to decyzja krótkowzroczna, albowiem dalsze funkcjonowanie "układu" stawało się wielce problematyczne, dla każdego w miarę inteligentnego człowieka stawało się jasne, że za chwilę szambo wybije aż pod niebiosa. Pitera podjęła poważną decyzję życiową, nie ma co tego kryć, zerwania z polityczną stabilizacją, co mogło się wydawać krokiem ryzykowanym, i rozpoczęcia kariery polskiego sędziego Di Pietro w spódnicy niszczącego korupcyjny układ. Odmówiła poparcia dla Piskorskiego, po czym dokonała rozłamu w klubie AWS w Radzie Warszawy. Z perspektywy lat widać, że krok ten był ryzykowny politycznie, ale mocno opłacalny. Przeskoczyła z poziomu lokalnej polityki do sfery ogólnopolskiej.

Bardzo interesujące są szczegóły kariery w Transparency International Polska, instytucji potraktowanej przez Piterę jak wehikuł przybliżający ją do upragnionej kariery ogólnopolskiej. Przejęcie władzy w Transparency International to historia prawie szekspirowska, może poza faktem, że przeciwnikami wyrachowanej Julii nie byli okuci w zbroje wojownicy, lecz poczciwi profesorowie, prawdziwe życiowe dupy wołowe. Członkiem organizacji Pitera została w 1998, w roku 1999 dostała się do zarządu a już w 2001 wykolegowała profesorską konkurencję i do roku 2005 (czyli do zwycięskich dla siebie wyborów do Sejmu) pełniła funkcję prezesa. Profesor Antoni Kamiński, prezes zarządu Transparency International Polska w latach 1999 - 2001 wypowiadał się dla tygodnika "Południe" na temat kulis tych wydarzeń: Zaproponowałem, aby moim następcą został wybrany prof. Jacek Kurczewski. Wyborczemu Zebraniu Ogólnemu przewodniczył Maciej Wnuk. Zostałem zaatakowany za pracę dotychczasowego skarbnika, aczkolwiek wybranego przez Zgromadzenie. Wprowadzono nowy tryb wyboru. Najpierw wybierano do Zarządu, który potem miał się ukonstytuować. Najwięcej głosów otrzymał prof. Jacek Kurczewski, o jeden mniej uzyskała prof. Małgorzata Fuszara. Julia Pitera otrzymała znacznie mniej. Poproszono mnie, abym poprowadził zebranie konstytucyjne Zarządu. Wysunięto kandydaturę Jacka Kurczewskiego. Potem nieoczekiwanie Julii Pitery. Wówczas zorientowałem się, że sprawa została ustawiona. Wynik był 7 : 2 dla Julii. Oczywiście z punktu widzenia statutu wszystko było OK. Po względem moralnym pozostawało to pod znakiem zapytania. Z tego powodu natychmiast zrezygnowałem z członkostwa w Transparcency. To samo zrobili Jacek Kurczewski i Małgorzata Fuszara. Okoliczności przejęcia władzy przez Piterę były tak dziwne, że jak relacjonowało "Życie Warszawy": Komisja Rewizyjna TIP nie udzieliła absolutorium zarządowi. W sprawozdaniu z 31 maja 2002 roku oceniającym działalność zarządu, Komisja stwierdza, że Julia Pitera bezprawnie piastuje funkcję prezesa. Co stało się później opisywało "NIE": Aktyw zarzucał sobie nawzajem manipulacje, oszustwa, donosy, a nawet malwersacje. Wyrzucono skarbniczkę Małgorzatę Borowczyk-Przyborowską obwinioną o spowodowanie manka w kasie w wysokości ponad 70 tys. zł. Skarbniczka twierdziła, że winni są koledzy, którzy nie rozliczali grantów. Aby uniknąć międzynarodowego skandalu, TIP zaciągnęło pożyczki u osób prywatnych. Najwięcej, 20 tys. zł, pożyczył mąż Julii, Paweł Pitera. Przeciwnicy Pitery nazwali to sprzedaniem organizacji w prywatne ręce. Julia Pitera wraz z frakcją swych zwolenników rozpoczęła walkę z grupą malkontentów, czego interesującym dowodem jest mejl jednego z członków TIP: Marek Łajtar do wszystkich: Ostatnie zebranie przekonało mnie o tym, że w naszym Stowarzyszeniu nie funkcjonują cywilizowane standardy zachowań. Wyrzucono wtedy z organizacji Tadeusza Pelplińskiego, który poskarżył się "Życiu Warszawy", że w TIP nastały rządy kapturowe. W rewanżu grupa Pitery ogłosiła, że Pelpliński to działacz Samoobrony odpowiedzialny za blokady dróg, rozłamowiec z Polskiego Związku Hodowców Gołębia Pocztowego, znany w swojej gminie pieniacz, który ma wiele spraw sądowych (nie wiadomo, w jakim charakterze!) i na dodatek były ORMO-wiec. Nikomu to jednak nie przeszkadzało, dopóki nie ujawnił prasie wstydliwych sekretów stowarzyszenia. Inny członek TIP Piotr Sarre tak pisał: To przecież materiał na osobny raport do centrali światowej TI. Napiszcie raport, koniecznie. O nierozliczonych grantach, wzajemnych oskarżeniach, apolitycznej prezes Piterze, która kandydowała na prezydenta Warszawy; panu Pelplińskim od gołębi, panu Muszyńskim prześladowanym przez tajne służby. O sukcesach akcji Manus Puris i Przybornika Antykorupcyjnego. Niczego nie pomińcie. Niech centrala ma ubaw.

Julia Pitera przechwala się, że przekształciła TIP z naukowego klubu seniora, jakim była ta organizacja przed rokiem 2001 w profesjonalny ośrodek zbierania i nagłaśniania informacji o polskiej korupcji. Całkiem możliwe, że tak było. TIP pod kierownictwem Pitery doskonale wywiązywała się z statutowego obowiązku "uwrażliwiania" społeczeństwa na zagadnienie korupcyjnej patologii. Faktem jest jednak to, że firma zaczęła pracować także na osobisty sukces pani prezes, w tym czasie wciąż tylko warszawskiej radnej umiejętnie tworzącej na skalę ogólnopolską swój wizerunek samotnego szeryfa zwalczającego hordy bandziorów. Jednak były to jeszcze czasy sprzed afery Rywina, atak na "układ warszawski" nie okazał się aż tak wielkim sukcesem jak zdemaskowanie afery Watergate. W roku 2005 Pitera mimo wciąż funkcjonującego w Warszawie "układu" wystartowała z listy warszawskiej Platformy. Mimo tak pięknie zapowiadającej się ogólnopolskiej kariery nie osiągnęła wymarzonego stanowiska ministra sprawiedliwości w rządzie PO-PiS, znane wszystkim polityczne wypadki skazały ją na wegetację na stanowisku "ministra" w gabinecie cieni PO. Prawdziwym ministrem został Ziobro, aktywny członek komisji ds. afery Rywina. W hierarchii polskich afer "układ warszawski" jednak uplasował się znacznie niżej niż "Rywingate". Cóż za rozczarowanie dla wyniosłej Julii!

Teraz mamy nową aferę "Black Jack" i aferę "Stoczniową", a Pani Julia Pitera zatrudnia urzędników pobiera pieniążki jako minister w rządzie Tuska i co robi???

Tekst został napisany jako pamflet *.

* (Definicje PWN: pamflet - utwór literacko-publicystyczny, często anonimowy, ostro piętnujący lub ośmieszający jakąś osobę, instytucję albo grupę społeczną.)

Resztę znajdziecie państwo na temat słynnej tropicielki polskiej korupcji. Poniżej podajemy adres internetowy:

http://niniwa2.cba.pl/pitera.htm Serwis Edukacji Antykorupcyjnej
Data:
Kategoria: Polska

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.