Porównanie wydajności fiatowskich zakładów w kraju i zagranicą wypada zdecydowanie na niekorzyść Włoch. W pięciu fabrykach na terenie Półwyspu Apenińskiego, zatrudniających 22 tysiące osób, produkuje się 645 tysięcy pojazdów rocznie.

W Polsce pięć tysięcy robotników jest w stanie wyprodukować 600 tysięcy samochodów, a w Brazylii ponad 8 tysięcy pracowników - siedemset tysięcy.

Problemem numer jeden Fiata są zatem Włochy.

Plany poprawy tej sytuacji budzą niepokój związków zawodowych. Całkowitej bowiem likwidacji ulegnie fabryka Termini Imerese na Sycylii, zatrudniająca 1500 a część produkcji - konkretnie Lancia Y - przeniesiona zostanie stamtąd do Polski. Z naszego kraju natomiast do zakładu w Pomigliano d'Arco pod Neapolem przeniesiona zostanie produkcja nowej Pandy.

Zmiany obejmą także zakłady w Cassino, Melfi i Turynie. W ich rezultacie Fiat produkować będzie we Włoszech 900 tysięcy pojazdów rocznie, o 40 procent więcej niż do tej pory.

Włoska prasa pisze, jakoby przenosiny Nowej Pandy z Tychów (jakiej "nowej" ?! Przecież nie ma jeszcze oficjalnej decyzji jak będzie wyglądać Panda III, a co dopiero gdzie będzie produkowana) były elementem większej roszady produkcyjnej. Wiadomo, że brutalny rachunek ekonomiczny prawdopodobnie skaże na likwidację zakład Termini Imerese na Sycylii. Część tamtejszej produkcji Lancii Y miałaby trafić do Polski, natomiast do zakładu w Pomigliano d'Arco pod Neapolem przeniesiona byłaby "nowa" Panda. Co prawda teoretycznie taka przekładanka jest możliwa jednak - patrząc z boku - nieco bezsensowna. Sama informacja też trochę dziwna, zważywszy na fakt - powtórzmy - że produkt pn. "Nowa Panda" nie jest produkowany w Tychach, bo go po prostu jeszcze nie ma. Chyba, że miałaby dotyczyć zliftingowanego ostatnio modelu.

Panda w obecnej konfiguracji od wielu lat nie schodzi z listy bestsellerów swojego segmentu, a tyska załoga słynie z dokładności i wydajności. Pracownicy z Tychów słusznie liczą na przekazanie jej do produkcji kolejnej generacji autka. Nie da się przy tym ukryć, że załoga w Polsce kosztuje mniej, niż w słonecznej Italii. Przy tym wszystkim, nielogiczne wydaje się zarzynanie kury znoszącej złote jajka tym bardziej, jeśli kura została w ostatnim czasie wzmocniona wielomilionowymi inwestycjami. Jest nowa lakiernia, spawalnia, metrologia, rozbudowany montaż, są nowi pracownicy. Co prawda ostatnie nakłady miały związek z produkcją modelu Ka dla Forda ale i tak wychodzi na to, że wymiana Pandy za Lancię nie będzie satysfakcjonująca. Nawet jeśli się uprzeć, że oba modele mają ze sobą wiele wspólnego i bazują na podobnych zespołach, to handlowe znaczenie droższej Lancii jest o wiele mniejsze niż Pandy. Wybitnie skromniejszy jest też popyt na model Y.

Przypomnijmy, że w nieodległej przeszłości pojawiały się już informacje o "zabieraniu" Tychom produkcji modeli. Była mowa o przenosinach modelu "500" na Bałkany i Pandy bodajże na Sycylię. W obu przypadkach strachy były mocno na wyrost, choć w obecnym przypadku pojawiła się nowość: coś w rodzaju czynnika "patriotycznego". Nie ulega wątpliwości, że włoska firma wolałaby dobrej passy za hitowego malucha dla włoskiej fabryki, na włoskiej ziemi, z włoskimi pracownikami. Tylko ile byłaby w stanie za to poświęcić? Chyba, że sprawa ma drugie dno. A wtedy nie o wszystkim od razu usłyszymy.

Wajcha