Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

ZAPOMNIANY I ZAKAZANY HOLOKAUST DZIECI POLSKICH W GETCIE ŁÓDZKKIM

ZBRODNIE NIEMIECKO - ŻYDOWSKIE

ZAPOMNIANY I ZAKAZANY HOLOKAUST DZIECI POLSKICH W GETCIE ŁÓDZKKIM
Aleksander Szumański
źródło: INTERNET

ZAPOMNIANY I ZAKAZANY HOLOKAUST DZIECI POLSKICH W GETCIE ŁÓDZKKIM

Tytuł książki " w pełni obrazuje udokumentowane historycznie ludobójstwo okrutne

( genocidum atrox) popełnione przez Niemców okupujących Rzeczpospolitą Polskę oraz ich kolaborantów,  policję żydowska z Judenratów (Rad Żydowskich) powołanych przez Niemców do działalności w gettach niemieckich na terenie okupowanej Rzeczpospolitej Polskiej, zgodnie z dyrektywą Reinharda Heydricha z 21.09.1939 r. oraz z zarządzeniem generał-gubernatora Hansa Franka. Podczas okupacji były podstawowym ogniwem wykonawczym poleceń władz niemieckich.

Judenraty otrzymywały także rozkazy bezpośrednio od SS i Gestapo.

Teren getta łódzkiego został wydzielony dla powołania obozu zagłady dzieci polskich - "Polen Jugend Wervahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt".

Istnienie owego obozu było zatajane przez Niemców. Nikt w Łodzi i w całej okupowanej Polsce nie miał najmniejszej wiedzy o wydzieleniu z części getta łódzkiego w tym celu.

Do owego obozu Niemcy zwozili polskie dzieci w wieku 2 - 16 la z oskarżeniami popełnionych przestępstw. Często w obozie znajdowały się dzieci rodziców politycznie i patriotycznie zmagających się z okupantami niemieckimi.

W obozie nie było komór gazowych, krematoriów ale dzieci były mordowane głodem, biciem, polewaniem wodą na mrozie i w śniegu.

Specjalną rolę w owych zbrodniach odegrał utworzony "blok dla dzieci bezwiednie oddających mocz".

W czasie pobytu w tym bloku  dzieci były głodzone, bite palkami przez policjantki żydowskie, niejednokrotnie po głowach. Gdy policjantki żydowskie oddawały Niemcom dzieci, którym uniemożliwiły ucieczkę i biły do nieprzytomności dostawały bochenek chleba.

W wyniku działań wojennych i okupacji niemieckiej naród polski poniósł ogromne straty w ludziach. Ogółem poniosło śmierć 6 020 000 obywateli polskich. Z tej liczby w wyniku zespołu środków terroru okupacyjnego zginęło 5 384 000 Polaków, co stanowi

89 % zamordowanych w wyniku środków terroru. IPN oszacował, że liczba polskich ofiar II Wojny Światowej wynosi pomiędzy 5,6 a 5,8 miliona ludzi.

Pośród ofiar polscy Żydzi, obywatele polscy, stanowili największą grupę. Liczyła ona około 3 miliony osób. Zostali zamordowani w niemieckich nazistowskich obozach zagłady, w Auschwitz-Birkenau, Treblince, Majdanku, Bełżcu, Sobiborze, Chełmnie lub zmarli z głodu w niemieckich gettach w okupowanej Polsce. Wielu zginęło na skutek działalności na Wschodzie niemieckich hitlerowskich szwadronów śmierci, Einsatzgruppen.

Niemcy utworzyli wiele gett, w których skupiano Żydów z okupowanych terenów.

Największe były - getto w Warszawie, w którym znajdowało się ok.460 tys. osób w oku 1941.

Inne polskie miasta, w których powstawały duże getta, to m.in. Lwów,

Białystok, Kraków, Przemyśl, Kielce, Radom, Wilno. Lublin.

Ewenementem na skalę krajową było otwarte getto w Szydłowcu.

GETTO W SZYDŁOWCU

sztetl@polin.pl

W grudniu 1941 r. Niemcy utworzyli w Szydłowcu getto. Jego teren obejmował niemal cały obszar miasta, zgodnie z zarządzeniem: „Cały Szydłowiec tworzy żydowski kwartał, oprócz domów przylegających do autostrady”. W getcie znalazło się

  1. 16 tys. osób  dawni żydowscy mieszkańcy Szydłowca oraz uciekinierzy i przesiedleńcy z innych miejscowości (The Encyclopedia of Jewish Life Before and During the Holocaust podaje 10 tysięcy).

Ogromnym problemem było przeludnienie oraz brak odpowiedniej infrastruktury sanitarnej, co w konsekwencji doprowadziło do epidemii tyfusu. Podobnie jak w innych gettach, również szydłowieccy Żydzi byli zmuszani do katorżniczych prac na rzecz okupanta.

Pierwsza akcja likwidacyjna miała miejsce 22 sierpnia 1942 r. (The Encyclopedia of Jewish Life Before and During the Holocaust podaje 23 września 1942 roku).

Miasto zostało otoczone szczelnym kordonem straży, a następnie Niemcy przystąpili do wyrzucania ludzi z domów i gromadzenia ich na Placu Wolności. Później kilka tysięcy osób poprowadzono do odległej o kilka kilometrów stacji kolejowej.

Tam ofiary zostały załadowane do wagonów i wywiezione do niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady w Treblince. Następnie w podobny sposób zgładzono grupę około 5 tys. Żydów zamkniętych na zamku. (The Encyclopedia of Jewish Life Before and During the Holocaust nie potwierdza tego faktu).

Podczas wywózki na terenie miasta Niemcy zamordowali ok. 600 osób (głównie starających się ukryć), w tym 52 pacjentów szpitala żydowskiego.

Na początku października 1942 r. około 600 Żydów z Szydłowca Niemcy wysłali do obozu pracy przymusowej HASAG (Hugo Schneider Aktiengesellschaft Metallwarenfabrik) w Skarżysku-Kamiennej.

10 listopada 1942 r. niemieckie władze okupacyjne wydały zarządzenie o utworzeniu w Szydłowcu getta wtórnego – tzw. miasta żydowskiego. Według zapewnień Niemców, miało ono stanowić bezpieczne schronienie dla Żydów znajdujących się na terenie dystryktu. Obietnice władz oraz nadchodząca zima sprawiły, że wiele ukrywających się osób zdecydowało się zamieszkać w Szydłowcu. Był to jednak podstęp. Warunki socjalne były tragiczne – jak wspominał pochodzący z Radomia Jerzy Krongold: „W Szydłowcu zebrało się 8 tysięcy Żydów. Nie mieli dachu nad głową. Codziennie zapadało na tyfus plamisty około 150 osób. Chorych zamykano i nie dawano im wody”. Inne źródła podają liczbę 6 tys. osadzonych w getcie wtórnym.

8 stycznia 1943 r. Niemcy zlikwidowali także getto wtórne w Szydłowcu. Około tysiąca osób zostało skierowanych do obozu pracy HASAG w Skarżysku-Kamiennej, pozostałych wywieziono do komór gazowych niemieckiego nazistowskiego obozu w Treblince.

Źródło:

Wirtualny Sztetl

 https://sztetl.org.pl/pl/aktualnosci/nowy-wirtualny-sztetl

GETTO WARSZAWSKIE

Warszawskie getto zostało założone przez generalnego gubernatora Hansa Franka 16 października 1940 r. W tym czasie 450 tys. Żydów skupionych w getcie stanowiło ok. 30% populacji Warszawy, podczas gdy zajmowało ono tylko ok. 2,4% powierzchni miasta. 16 listopada 1940 r. wybudowano wysoki mur, ostatecznie odgradzając je od reszty świata. W ciągu następnego półtora roku do getta przywożono Żydów z mniejszych miast i wsi. Jednak liczba w ten sposób uwięzionych pozostawała ta sama, gdyż wielu umierało z powodu głodu i chorób zakaźnych, zwłaszcza tyfusu. Średnie racje żywieniowe w 1941 r. dla Żydów w Warszawie wynosiły 253 kcal, 669 kcal dla Polaków, podczas gdy dla Niemców – 2613 kcal.

15 października 1941 r. gubernator Hans Frank wydał rozporządzenie zabraniające Żydom opuszczania wyznaczonych dla nich dzielnic pod groźbą kary śmieci.

Rozpoczęła się masowa deportacja, w czasie której około 300 tys. osób zostało przewiezionych pociągami do obozu zagłady w Treblince.

Deportacja została przeprowadzona przez 50 niemieckich żołnierzy SS, 200 łotewskich żołnierzy z batalionów Schutzmannschaften, 200 ukraińskich policjantów i 2500 żydowskich policjantów, członków  kolaborujących z Niemcami Judenratów.

W zamian za współpracę, nietykalność zagwarantowano pracownikom Judenratu, jak również funkcjonariuszom żydowskiej policji i ich rodzinom. Okazało się jednak, że gwarancje te działały tylko przez krótki czas.

Część mieszkańców getta (pośród nich byli członkowie Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW) i Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB), stawiła zbrojny opór przeciwko kolejnym deportacjom. Ostateczne zniszczenie getta nastąpiło

 po zduszeniu przez Niemców Powstania Warszawskiego.

Los warszawskiego getta był podobny do tego, co spotkało inne getta. Wraz z decyzją Niemców  hitlerowców o podjęciu Ostatecznego Rozwiązania (Endlösung) – eksterminacji europejskich Żydów – rozpoczęła się w 1942 r. Akcja Reinhard, podczas trwania której (tj. do października 1943 r,) zamordowano ok. 2 mln Żydów.

 W samej tylko Warszawie zginęło więcej ludności niż w Wielkiej Brytanii i USA łącznie, przez cały okres II Wojny Światowej.

W niemieckim programie zagłady narodu polskiego szczególne miejsce przypada eksterminacji dzieci i młodzieży polskiej. W bilansie strat poniesionych przez naród polski w ostatniej wojnie, 2 235 000 przypada na dzieci i młodzież, co stanowi 35 % strat globalnych. Niemieccy ludobójcy przekształcili nasz kraj w jeden wielki  poligon ludobójstwa.

To szczególne „uprzywilejowanie” narodu polskiego wynikało z założeń, że w następnej kolejności po Żydach ich los podzielić mieli Polacy.

Władcy Trzeciej Rzeszy Niemieckiej bynajmniej nie ukrywali swoich zbrodniczych zamiarów, w przeciwieństwie do ich sprzymierzeńców sowieckich ludobójców, którzy 17 września 1939 roku przyszli „wyzwolić” nasz kraj.

Na odprawach Wehrmachtu, Luftwaffe, Waffen-SS i policji owi władcy oświadczali dowódcom jasno i bez niedomówień, że celem wojny jest zdobycie przestrzeni życiowej (Lebensraum) dla wielkich Niemiec przez likwidację państwa i narodu polskiego.

Plany kierownictwa politycznego i dowództwa wojskowego Trzeciej Rzeszy Niemieckiej wprowadzano już od pierwszych dni wojny i realizowano aż do kapitulacji Niemiec. W planach wyniszczenia narodu polskiego wiele miejsca poświęcono eksterminacji dzieci i młodzieży polskiej przewidując w tym względzie dwie możliwości – zniemczyć lub zniszczyć.

Do realizacji tych zbrodniczych zamierzeń wprzęgnięto cały okupacyjny aparat: wojsko, policję, SS, NSDAP i administrację cywilną. Już w pierwszych dniach września 1939 roku  pod salwami plutonów egzekucyjnych ginęły dzieci, w tym także niemowlęta.

Dekretem z 7 października 1939 roku Hitler mianował Reichsführera SS i szefa policji niemieckiej Heinricha Himmlera Komisarzem Rzeszy do Spraw Umacniania Niemczyzny. Umacnianie niemczyzny oznaczało w praktyce wyniszczenie narodu polskiego.

Jednym z głównych elementów tego programu był rabunek i germanizacja  dzieci polskich. Powołano specjalny sztab Komisarza do Spraw Umacniania Niemczyzny, który opracował szczegółowe plany rabunku i germanizacji polskich dzieci.

Ofiarą tej bezprzykładnej zbrodni padło 200 000 polskich dzieci.

Z tej liczby udało się odszukać i rewindykować zaledwie 20 %.

Dwustu tysiącom polskich dzieci kazano zapomnieć, że są Polakami, zakazano mówić i nawet myśleć po polsku. Rodziców zastąpili hitlerowscy „opiekunowie”, "wychowawcy", ze znakiem trupiej czaszki.

Natomiast dzieci uznane za „bezwartościowe rasowo” skazano na zagładę.

Najdogodniejszym miejscem dokonywania eksterminacji dzieci były różnego rodzaju więzienia i obozy. Dzieci polskie ginęły od pierwszych dni wojny razem z dorosłymi i ze swoimi rodzicami. Ginęły w komorach gazowych i w piecach krematoryjnych niemieckich obozów koncentracyjnych i ośrodkach masowej zagłady, ginęły w więzieniach i obozach jenieckich, podczas pacyfikacji, wysiedleń, deportacji, pod salwami plutonów egzekucyjnych, w wyniku pseudo lekarskich doświadczeń, ginęły na szubienicy.

Dziesiątki tysięcy polskich dzieci i młodzieży polskiej zesłano w głąb Rzeszy Niemieckiej do obozów pracy przymusowej przy fabrykach zbrojeniowych, jako „białych murzynów” do niewolniczej pracy u niemieckich „bauerów”.

Dziesiątki tysięcy innych, ze względów rasowych, politycznych i ekonomicznych, w odwet za działalność polityczną rodziców – zesłano do obozów koncentracyjnych na śmierć, bez odwołania.

Wojska sojusznicze na wschodzie i na zachodzie wyzwalając niemieckie obozy zagłady znajdowały na miejscach masowych kaźni stosy zwęglonych zwłok dziecięcych, których ogień nie zdążył zamienić w popiół.

Obok zamordowanych znajdowano za drutami kolczastymi tysiące wygłodniałych dzieci-widm – żywych jeszcze, ale już prawie umarłych kościotrupów, niezatarte świadectwo „Neuordung Europas” – nowego hitlerowskiego ładu.

 W Ravensbrück uratowano od niechybnej śmierci 500 takich dzieci, w Bergen – Belsen – 500, w Buchenwaldzie – 1000, w Potulicach 660. W czasie ewakuacji obozu potulickiego eskorta esesmańska rozstrzelała w okolicy Więcborka 21 dzieci w wieku 8 – 12 lat.

Przez obóz w Mysłowicach (Ersatz-Polizei-Gefändgnis in Myslowitz) przewinęło się kilkaset dzieci, w tym również niemowlęta. Część z nich „dostarczono” do obozu w Potulicach (Cmentarz wojenny - zlokalizowany na terenie byłego obozu przesiedleńczego i pracy (podobóz Stutthofu), mieści pochówki ok. 30 tys. osób). W czasie okupacji niemieckiej w okresie II Wojny Światowej, Potulice znalazły się w granicach III Rzeszy Niemieckiej. Nazwę wsi zmieniono na Potulitz, a później Lebrechsdorf. We wsi założono niemiecki obóz przesiedleńczy i obóz pracy Lebrechtsdorf. Obóz zaczął funkcjonować z dniem 1 lutego 1941 roku.

Część dzieci „dostarczono” do różnych innych obozów, ponad 100 do obozu łódzkiego (Polen – Jugendverwahrlager) zlokalizowanego na terenie łódzkiego getta (Ghetto Litzmannstadt, również Litzmannstadt-Getto, (jidysz לאדזשער געטא; Lodżer geto; ליצמאנשטאטער געטא; Licmansztoter geto) – getto żydowskie istniejące w okupowanej przez Niemców Łodzi (od kwietnia 1940 – Litzmannstadt).

Dzieci więziono na Montelupich w Krakowie i Pawiaku w Warszawie przy

ul. Daniłowiczowskiej, w Gross-Rosen i Dorze (Buchenwald – Dora). Zachował się dokument świadczący o więzieniu dzieci przy ul. Kanoniczej w Krakowie. Dzieci z Powstania Warszawskiego zesłane do Stutthofu uczestniczyły w pamiętnym marszu śmierci w czasie ewakuacji obozu; ile z nich zginęło?

POLEN JUGENDVERWAHRLAGER DER SICHERHEITSPOLIZEI  IN  LITZMANNSTADT

Przygotowując niniejszą pracę ( dot. wydania pierwszego z 2013 oku) miałem na celu udostępnienie wiedzy publicznej, zatajane  istnienie w latach 1942 – 1945 obozu dla polskich dzieci w łódzkim getcie (POLEN JUGENDVERWAHRLAGER DER SICHERHEITSPOLIZEI  IN  LITZMANNSTADT).

Historyczna wiedza publiczna - historiografia lub monografia  - o tym obozie zagłady dla polskich dzieci w sercu łódzkiego getta nie istnieje. Nikt jej nie opracował, nawet IPN.

Nie została dotąd napisana historiografia, bądź monografia związana z tym zatajanym  obozem zagłady polskich dzieci. Dotychczas udało się ustalić, iż przez ten obóz w latach jego istnienia więziono rotacyjnie  ok. 10 – 20 tys. dzieci w wieku 2 – 16 lat. Dzieci po ukończeniu 16 roku życia kierowano do niemieckich obozów zagłady.

W obozie POLEN JUGENDVERWAHRLAGER DER SICHERHEITSPOLIZEI  IN  LITZMANNSTADT ocalało ok. 900 dzieci w różnym wieku obojga płci.

Dane liczbowe niestety nie wyjaśniają ile dzieci zginęło w tym obozie. Nie zachowała się żadna dokumentacja na której można się oprzeć.

Ponadto w przypadkach zamęczenia dzieci wyrafinowanymi  torturami stosowanymi przez „wychowawców,  w oficjalnych spisach podawano fałszywe przyczyny śmierci, jak: zapalenie płuc, niewydolność krążenia, dur brzuszny, etc.

Pracę oparłem na materiałach przekazanych dla mnie przez byłych więźniów łódzkiego obozu. Najważniejsze i najobszerniejsze dane pochodzą od byłych więźniów:  Józefa Witkowskiego, Piotra Michalczewskiego, Karola Kowalskiego, Jerzego Rosołowskiego i innych byłych więźniów pomieszczone w I wydaniu "Mordu polskich dzieci łódzkim getcie" w roku 2013 ( wydawca Wydawnictwo Bollinari Publishing House "Warszawska Gazeta").

Istnieje komentarz "Warszawskiej Gazety" do wydania pierwszego - rok 2013:

" Aleksander Szumański wykonał tytaniczną pracę, by dotrzeć do nielicznych świadków bestialskiego mordu, dokonanego na polskich dzieciach w łódzkim getcie.

O tym, że takie miejsce istniało, nie wiedzieli nawet mieszkańcy Łodzi. Niemcy zwozili tam polskie dzieci, zmuszali do wyczerpującej pracy, głodzili i katowali. Niewielu jest tych, którym udało się przeżyć. Podejmowane ucieczki nie miały szans na sukces, bo policja żydowska z  Judenratów dostarczała uciekinierów w ręce Niemców.

Autor "Mordu polskich dzieci w łódzkim getcie" zebrał skąpe świadectwa historyczne oraz wspomnienia więźniów" podaje "Warszawska Gazeta".

ZAPOMNIANY I ZAKAZANY HOLOCAUST DZIECI POLSKICH W GETCIE  ŁÓDZKIM

"MORD POLSKICH DZIECI W ŁÓDZKIM GETCIE" WYDANIE DRUGIE

Obecne drugie wydanie książki "Mord polskich dzieci w łódzkim getcie" - wydawca Penelopa - rok 2022/2023  - przekazuję Szanownym Czytelnikom znacznie poszerzone.

Dodatkową wiedzę historyczną o tej gehennie dzieci polskich w łódzkim getcie uzyskałem od byłego więźnia tego obozu Pana  Piotra Michalczewskiego zamieszkałego w Myślenicach pod Krakowem już po ukazaniu się wydania pierwszego.

Bogate materiały  spisane w formacie Word, Pan Piotr Michalczewski przesłał mi

 ze swoją  poszerzoną wiedzą.

Początki tej książki zawarłem w tekstach „Mord polskich dzieci w łódzkim getcie” w Internecie na stronach autorskich.

http://niepoprawni.pl/blog/2171/mord-polskich-dzieci-w-lodzkim-getcie-cz-i

http://niepoprawni.pl/blog/2171/mord-polskich-dzieci-w-lodzkim-getcie-cz-ii

WARSZAWSKA GAZETA” 14.IX.2012 - MORD POLSKICH DZIECI W ŁÓDZKIM GETCIE

 Aleksander Szumański

Podaję pełny tekst, który ukazał się w „Warszawskiej Gazecie” 14 września 2012 roku, obrazujący

OBÓZ DLA POLSKICH DZIECI W GETCIE ŁÓDZKIM

POLEN JUGENDVERWAHRLAGER DER SICHERHEITSPOLIZEI  IN  LITZMANNSTADT               

Wprawdzie niektóre fragmenty tekstu znajdują się już w książce „Mord polskich dzieci w łódzkim  getcie” ( wydanie pierwsze). lecz publikacja prasowa obrazuje w sposób skrótowy przekaz świadków historii zagłady i męczeństwa polskich dzieci w łódzkim getcie.

„Z mo­dli­twy do nie­miec­kie­go Bo­ga”

„Poraź o Panie, bezwładem ręce i nogi Polaków,

Zrób z nich kaleki, poraź ich oczy ślepotą,

Tak męża, jak kobietę ukarz głupotą i głuchotą.

Spraw, żeby lud polski gromadami całymi zamieniał się w popiół

Ażeby z kobietą i dzieckiem został zniszczony,

sprzedany w niewolę.

Niech nasza noga rozdepcze ich pola zasiane!

Użycz nam nadmiernej rozkoszy mordowania dorosłych, jak też i dzieci.

Pozwól zanurzyć nasz miecz w ich ciała

I spraw, ze kraj polski w morzu krwi zniszczeje!

Niemieckie serce nie da się zmiękczyć!

Zamiast pokoju niech wojna zapanuje miedzy oboma państwami.

A jeśli kiedyś będę się zbroił do walki na śmierć i życie

To będę wołał umierając:

„Zamień, o Panie, Polskę w pustynię!”

Tekst uka­zał się na krót­ko przed 1 wrze­śnia 1939 ro­ku na­kła­dem „Ve­re­ti­nung zum Schut­ze Obe­rschle­siens”(Nie­miec­ki Ko­mi­sa­riat Ple­bi­scy­to­wy, niem. Ple­bi­szit­ko­mis­sa­riat für Deutsch­land). 

Au­to­rem tek­stu jest Hans Lu­ka­schek (ur. 22 ma­ja 1885 r. we Wro­cła­wiu, zm. 26 stycz­nia 1960 r. we Fry­bur­gu Bry­zgo­wij­skim) – nie­miec­ki urzęd­nik pań­stwo­wy, dzia­łacz po­li­tycz­ny, dok­tor na­uk praw­nych, hi­tle­ro­wiec, nie­miec­ki po­la­ko­żer­ca, mi­ni­ster do spraw wy­pę­dzo­nych w pierw­szym rzą­dzie Kon­ra­da Ade­nau­era.

Li­te­ra­tu­ra, źró­dła: Wi­ki­pe­dia, Jó­zef Wit­kow­ski – Piotr Mi­chal­czew­ski „Mar­ty­ro­lo­gia Dzie­ci Pol­skich w sys­te­mie hi­tle­row­skim 1939 – 1945 r ”.


Przed­sta­wię fak­ty mar­ty­ro­lo­gii pol­skich dzie­ci cał­ko­wi­cie nie­zna­ne opi­nii pu­blicz­nej, za­ta­ja­ne przez ser­wi­li­stycz­ne ma­in­stre­amo­we środ­ki ma­so­we­go prze­ka­zu.

Z oka­zji 65 rocz­ni­cy (2009 rok) li­kwi­da­cji get­ta łódz­kie­go (Lit­zman­n­stadt Ghet­to), jesz­cze za łódz­kiej pre­zy­den­tu­ry Je­rze­go Kro­piw­nic­kie­go, zo­sta­łem za­pro­szo­ny ja­ko dzien­ni­karz chi­ca­gow­skie­go „Ku­rie­ra Co­dzien­ne­go” na kon­fe­ren­cję pra­so­wą w war­szaw­skiej „Za­chę­cie”.

Na kon­fe­ren­cję po­je­cha­łem w to­wa­rzy­stwie oso­by oca­la­łej z pol­skie­go obozu w Lit­zman­n­stadt Ghet­to .

Kon­fe­ren­cję pro­wa­dzi­li na zmia­nę: Kro­piw­nic­ki, pra­cow­ni­ca „Za­chę­ty” i w stro­ju ry­tu­al­nym Sym­cha Kel­ler (vel Krzysz­tof Skow­roń­ski; ur. 1963 w Ło­dzi) – pol­ski cha­zan, pod­ra­bin, dzia­łacz spo­łecz­no­ści ży­dow­skiej, prze­wod­ni­czą­cy Ra­dy Re­li­gij­nej Związ­ku Gmin Wy­zna­nio­wych Ży­dow­skich w RP. Je­go żo­ną jest Mał­go­rza­ta Bu­rzyń­ska-Kel­ler, któ­ra pia­stu­je sta­no­wi­sko sze­fo­wej Fun­da­cji Ochro­ny Dzie­dzic­twa Kul­tu­ry Ży­dów „Wspól­ne Ko­rze­nie” oraz jest po­my­sło­daw­cą i dy­rek­to­rem Fe­sti­wa­lu Sztu­ki Fil­mo­wej Ji­dysz, obec­na wów­czas w sa­li war­szaw­skiej „Za­chę­ty”.

Uprzed­nio, jesz­cze w Kra­ko­wie, oso­ba to­wa­rzy­szą­ca mi przy­go­to­wa­ła swo­je wy­stą­pie­nie o lo­sach pol­skich dzie­ci w łódz­kim get­cie.

Gdy otrzy­ma­łem pra­wo gło­su, po przed­sta­wie­niu się, włącz­nie z na­zwą ga­ze­ty któ­rą re­pre­zen­to­wa­łem, prze­sze­dłem do za­po­wie­dzi spraw zwią­za­nych z mar­ty­ro­lo­gią pol­skich dzie­ci w łódz­kim get­cie, jak i z in­for­ma­cją o przy­by­ciu na kon­fe­ren­cję oso­by, któ­ra prze­ży­ła li­kwi­da­cję pol­skiej czę­ści get­ta łódz­kie­go. W tym mo­men­cie zo­stał mi wy­łą­czo­ny mi­kro­fon, a oso­ba ze mną przy­by­ła już nie zo­sta­ła do­pusz­czo­na do gło­su. Kro­piw­nic­kie­mu i ra­bi­no­wi wy­da­wa­ło się, iż spra­wa bli­sko dzie­się­ciu ty­się­cy pol­skich dzie­ci za­mę­czo­nych w łódz­kim get­cie nie prze­do­sta­nie się do wia­do­mo­ści pu­blicz­nej.

W grud­niu 1942 ro­ku na te­re­nie łódz­kie­go get­ta, mniej wię­cej w ob­rę­bie dzi­siej­szych ulic: Brac­kiej, Emi­lii Pla­ter, Gór­ni­czej i Za­gaj­ni­ko­wej, przy ul. Prze­my­sło­wej wy­od­ręb­nio­no obóz dla pol­skich dzie­ci i mło­dzie­ży (Po­len­ju­gen­dver­wahr­la­ger der Si­cher­he­it­spo­li­zei in Lit­zman­n­stadt). Głów­na bra­ma obo­zu znaj­do­wa­ła się przy ul. Prze­my­sło­wej, stąd po­pu­lar­na na­zwa: „Obóz przy Prze­my­sło­wej”. 

W za­rzą­dze­niu Głów­ne­go Urzę­du Bez­pie­czeń­stwa Rze­szy z 28 li­sto­pa­da 1942 ro­ku podano, że bę­dzie to obóz dla mło­do­cia­nych Po­la­ków – kry­mi­na­li­stów – lub po­zba­wio­nych opie­ki, bę­dą­cych za­tem ele­men­tem nie­bez­piecz­nym za­rów­no dla dzie­ci nie­miec­kich, jak też i przez to, że mo­gli­by w dal­szym cią­gu upra­wiać swą kry­mi­nal­ną dzia­łal­ność. Za­cho­wa­no po­zo­ry, że ma to być obóz pre­wen­cyj­ny i wy­cho­waw­czy. W rze­czy­wi­sto­ści był to obóz kon­cen­tra­cyj­ny prze­zna­czo­ny dla dzie­ci i mło­dzie­ży w wie­ku od kil­ku do 16 lat. Dzie­ci mia­ły nu­me­ry za­miast na­zwisk, cho­dzi­ły w sza­rych dre­li­chach i tre­pach, pra­co­wa­ły od świ­tu do wie­czo­ra. By­ły bi­te, pa­ło­wa­ne przez załogę obozu  i ży­dow­ską po­li­cję (Jüdi­scher Ord­nungs­dienst), po­tocz­nie zwa­ną „od­ma­ni”. Dzie­ci od lat 2 do 16 lat umie­ra­ły z gło­du, pra­gnie­nia, wy­czer­pa­nia czy też pa­ło­wa­nia przez „od­ma­nów”.

Ob­szar obo­zu oto­czo­ny był wy­so­kim par­ka­nem z de­sek i strze­żo­ny przez nie­miec­kich war­tow­ni­ków. 

Więź­nio­wie po­cho­dzi­li z te­re­nów włą­czo­nych do Rze­szy oraz z Ge­ne­ral­ne­go Gu­ber­na­tor­stwa. Część za­bra­no z sie­ro­ciń­ców, część to dzie­ci, któ­rych ro­dzi­ce zo­sta­li za­mor­do­wa­ni lub prze­by­wa­li w wię­zie­niach za udział w kon­spi­ra­cji. Do stycz­nia 1945 ro­ku prze­szło przez to miej­sce oko­ło 1600 pol­skich dzie­ci, choć do­kład­na licz­ba uwię­zio­nych jest trud­na do usta­le­nia, po­nie­waż za­gi­nę­ła część do­ku­men­ta­cji. We­dług ze­zna­nia oca­la­łe­go świad­ka licz­ba uwię­zio­nych w get­cie łódz­kim dzie­ci wy­no­si­ła ok. 10 ty­się­cy. W mo­men­cie za­koń­cze­nia woj­ny by­ło tam bli­sko 900 więź­niów (za­pis zgod­ny z ze­zna­niem). 

Dzie­ci pra­co­wa­ły, po­dob­nie jak ich ró­wie­śni­cy z get­ta po dru­giej stro­nie wy­so­kie­go mu­ru. Mia­ły na­wet tych sa­mych na­uczy­cie­li – ży­dow­skich rze­mieśl­ni­ków, któ­rzy zo­sta­li tam skie­ro­wa­ni przez Niem­ców. Dzie­ci szy­ły ubra­nia, wy­pla­ta­ły bu­ty ze sło­my, re­pe­ro­wa­ły tor­ni­stry, pro­sto­wa­ły igły. Wie­le zmar­ło z gło­du, zim­na i wy­cień­cze­nia, zwłasz­cza pod­czas epi­de­mii ty­fu­su na prze­ło­mie 1942 i 1943 ro­ku. Udo­ku­men­to­wa­ne są zgo­ny 136 osób. Cho­rych od­sy­ła­no do szpi­ta­la przy ul. Dwor­skiej 74 (dziś ul. Or­ga­ni­za­cji WiN) na te­re­nie get­ta. 

Dzie­ci pol­skie w obo­zie zo­sta­ły cał­ko­wi­cie od­izo­lo­wa­ne od świa­ta ze­wnętrz­ne­go, nie mia­ły też żad­ne­go kon­tak­tu z ludź­mi z dru­giej stro­ny par­ka­nu. Fi­lia obo­zu dla pol­skich dzie­ci znaj­do­wa­ła się w ma­jąt­ku ziem­skim w Dzier­żąz­ni, 15 ki­lo­me­trów od Ło­dzi. Dziś po Po­len­ju­gen­dver­wahr­la­ger po­zo­stał tyl­ko bu­dy­nek daw­nej ko­men­dy przy ul. Prze­my­sło­wej 34. 

Przez wie­le lat po woj­nie nie wie­dzia­no o tym obo­zie. W ma­ju 1971 ro­ku ma­łych więź­niów uczczo­no Po­mni­kiem Pęk­nię­te­go Ser­ca, po­sta­wio­nym w par­ku im. Sza­rych Sze­re­gów (daw­niej Pro­mie­ni­stych). Za­pro­jek­to­wa­li go Ja­dwi­ga Ja­nus i Lu­dwik Mac­kie­wicz. Stoi po­za te­re­nem obo­zu, ale jest hoł­dem dla pol­skich dzie­ci; wo­bec tych, któ­rzy prze­szli przez ten wła­śnie obóz wy­dzie­lo­ny z ob­sza­ru Lit­zman­n­stadt Get­to. 

KRO­NI­KA GET­TA ŁÓDZ­KIE­GO

Jó­zef Wit­kow­ski – Piotr Mi­chal­czew­ski „Mar­ty­ro­lo­gia Dzie­ci Pol­skich w sys­te­mie hi­tle­row­skim 1939 – 1945 r ”.

18-19 paź­dzier­ni­ka 1942, t. 2, s. 304: 

„Wy­łą­czo­no z get­ta część Ma­ry­si­na, a mia­no­wi­cie ul. Emi­lii Pla­ter, Prze­my­sło­wą, Oty­lii i te­ren przy mu­rze cmen­tar­nym.

Od ra­zu po za­koń­cze­niu ewa­ku­acji wła­dze nie­miec­kie roz­po­czę­ły tam bu­do­wę bar­dzo wy­so­kie­go drew­nia­ne­go par­ka­nu o bez­sz­cze­li­no­wej kon­struk­cji. Wy­dział Bu­dow­la­ny get­ta otrzy­mał od Kri­po (nie­miec­ka po­li­cja kry­mi­nal­na) na­kaz do­star­cze­nia nie­zbęd­nych ro­bot­ni­ków. Ma­łe dom­ki drew­nia­ne ule­ga­ją roz­biór­ce, na­to­miast bu­du­je się tam ba­ra­ki. Te­re­nem tym bę­dą dys­po­no­wać wła­dze po­li­cyj­ne. Bu­do­wa obo­zu dla mło­do­cia­nych Po­la­ków na Ma­ry­si­nie po­su­wa się w szyb­kim tem­pie. Wy­so­ki drew­nia­ny par­kan jest już go­to­wy; do­my wcho­dzą­ce w skład te­go blo­ku od­re­mon­to­wa­no i wy­po­sa­żo­no w do­sko­na­łe pie­ce; wszę­dzie usta­wia się po­dwój­ne (dwu­pię­tro­we) pry­cze. M.in. urzą­dzo­no też dla za­ło­gi obo­zu kry­ty kort te­ni­so­wy na okres zi­my”.

24 li­sto­pa­da 1942 r., t. 2, s. 396:

„Prze­strzeń blo­ku ra­cjo­nal­nie wy­ko­rzy­sta­no, tak że bę­dzie moż­na ulo­ko­wać do 1800 osób. Pra­ce te wy­ko­nu­je tu­tej­szy Wy­dział Bu­dow­la­ny pod nad­zo­rem władz nie­miec­kich. Do obo­zu mło­do­cia­nych Po­la­ków, któ­ry ist­nie­je już od 10 dni, za­an­ga­żo­wa­no róż­nych tu­tej­szych fa­chow­ców, ce­lem pro­wa­dze­nia na­uki w tam­tej­szej szko­le za­wo­do­wej”.

20 grud­nia 1942 r., t. 2, s.441: 

Gertruda Nowak, jedna z więźniarek obozu dla dzieci polskich przy ul. Przemysłowej:

„W cza­sie epi­de­mii ty­fu­su wi­dzia­łam okrop­ne rze­czy. Cho­re dzie­ci, któ­rych nie zdą­żo­no wy­wieźć do get­ta le­ża­ły na „izbie cho­rych” bez żad­nej opie­ki. Te, któ­re już umie­ra­ły, ale jesz­cze ży­ły, wy­no­szo­no ra­zem z tru­pa­mi do tru­piar­ni na­go i ła­do­wa­no do skrzyń lub wor­ków pa­pie­ro­wych i tam do­go­ry­wa­ły. 

4 wrze­śnia 1943 roku  Cha­im Rum­kow­ski przewodniczący Judenratu w łódzkim getcie wy­gło­sił prze­mó­wie­nie wzy­wa­ją­ce miesz­kań­ców do od­da­nia dzie­ci. Roz­po­czął się je­den z naj­bar­dziej dra­ma­tycz­nych roz­dzia­łów hi­sto­rii łódz­kie­go get­ta, któ­ry prze­szedł do hi­sto­rii pod na­zwą „Wiel­ka szpe­ra”. 

Cha­im Rum­kow­ski ko­la­bo­rant nie­miec­ki. Cha­im Mor­de­chaj Rum­kow­ski (ur. 27 lu­te­go 1877 w Ili­nie, po­wiat ostrog­ski, zm. 1944 w Au­schwitz-Bir­ke­nau) – prze­my­sło­wiec, dzia­łacz sy­jo­ni­stycz­ny, prze­wod­ni­czą­cy Ju­den­ra­tu (Żydowska Rada Starszych) w łódz­kim get­cie, ko­la­bo­rant pod oku­pa­cją nie­miec­ką, dla więk­szo­ści oca­lo­nych z Za­gła­dy Ży­dów prze­stęp­ca wo­jen­ny. Na po­cząt­ku XX wie­ku pro­wa­dził w Ło­dzi ra­zem z Abem Ne­ima­nem za­kład pro­duk­cji tka­nin plu­szo­wych, po I woj­nie świa­to­wej pra­co­wał ja­ko agent ubez­pie­cze­nio­wy. Od 1921 roku był człon­kiem Gmi­ny Ży­dow­skiej, miesz­kał przy uli­cy Po­łu­dnio­wej 26 (dziś ul. Re­wo­lu­cji 1905 r.). Peł­nił m.in. funk­cję kie­row­ni­ka do­mu dla sie­rot „He­le­nó­wek”. 13 paź­dzier­ni­ka 1939 roku zo­stał mia­no­wa­ny przez oku­pa­cyj­ne wła­dze nie­miec­kie  prze­wod­ni­czą­cym Ju­den­ra­tu w get­cie łódz­kim. No­mi­na­cja ta by­ła zwią­za­na z tym, iż Cha­im Rum­kow­ski był je­dy­nym człon­kiem przed­wo­jen­nej Gmi­ny Ży­dow­skiej w Ło­dzi, któ­ry po­zo­stał w mie­ście. Je­go dzia­łal­ność na tym sta­no­wi­sku bu­dzi­ła i wy­wo­łu­je do dziś wiel­kie kon­tro­wer­sje.

Kry­ty­cy za­rzu­ca­ją mu wręcz współ­pra­cę z Niem­ca­mi, któ­ra mia­ła się wy­ra­żać w zmu­sza­niu Ży­dów do wy­nisz­cza­ją­cej pra­cy na rzecz Trze­ciej Rze­szy i – w od­róż­nie­niu np. od Ada­ma Czer­nia­ko­wa z war­szaw­skie­go get­ta – mil­czą­cej zgo­dzie na eks­ter­mi­na­cję osób „nie­przy­dat­nych dla go­spo­dar­ki” (głów­nie star­ców i dzie­ci).

Na­zwa „szpe­ra” po­cho­dzi od nie­miec­kie­go okre­śle­nia Al­l­ge­me­ine Geh­sper­re, któ­re ozna­cza­ło wpro­wa­dzo­ny wów­czas za­kaz opusz­cza­nia do­mów. Miesz­kań­cy get­ta nie mo­gli wy­cho­dzić z miesz­kań, a ży­dow­scy po­li­cjan­ci pod nad­zo­rem nie­miec­kich żan­dar­mów prze­szu­ki­wa­li dom po do­mu. Za­bie­ra­li lu­dzi sta­rych, cho­rych, znie­do­łęż­nia­łych, a tak­że dzie­ci po­ni­żej 10 lat, po dro­dze pa­ło­wa­nych nie­mi­ło­sier­nie.

Niem­cy uwa­ża­li, że są oni w get­cie nie­po­trzeb­ni, bo nie mo­gą pra­co­wać. W dniach 1-12 wrze­śnia po­za get­to wy­wie­zio­no 15 681 osób, w tym 5 862 dzie­ci do 10 lat. 

Wszy­scy zo­sta­li za­mor­do­wa­ni w ośrod­ku za­gła­dy w Chełm­nie nad Ne­rem.

Nie­po­kój bu­dzi się za­wsze, gdy współ­cze­sny hi­sto­ryk w XXI wie­ku chce „dać świa­dec­two praw­dzie” mi­nio­nym wy­da­rze­niom, bli­sko 70 lat od za­koń­cze­nia II woj­ny świa­to­wej o mar­ty­ro­lo­gii Po­la­ków i Ży­dów. Bo ca­ła, al­bo pra­wie ca­ła, praw­da zo­sta­ła już przed na­mi od­kry­ta.

Od­kry­wa­nie hi­sto­rii „da­ją­cej świa­dec­two praw­dzie” sta­je się za­da­niem wy­ko­ny­wa­nym dla wła­snych, czy­sto eg­zy­sten­cjal­nych ce­lów. Ma­ło te­go. Od­kry­wa­nie de no­vo te­go, co zo­sta­ło już za­pi­sa­ne, a najczęściej przemilczane, nie tyl­ko bu­dzi nie­chęć, lecz tak­że wy­wo­łu­je pro­te­sty spo­łecz­ne. Krót­ko – ope­ro­wa­nie fał­szem hi­sto­rycz­nym, dla wła­snych wy­ima­gi­no­wa­nych po­trzeb jest za­ję­ciem nie tyl­ko bu­rzą­cym po­rzą­dek spo­łecz­ny, lecz tak­że wy­wo­łu­ją­cym od­po­wied­nie na­stro­je, przed­sta­wia­ją­ce po­kracz­ne idee, krzy­we zwier­cia­dło po­mó­wień i po­twa­rzy wy­mie­rzo­nych w tym przy­pad­ku prze­ciw­ko na­ro­do­wi pol­skie­mu:

Ży­dow­ski In­sty­tut Hi­sto­rycz­ny w War­sza­wie ma od 3 października 2011 roku no­we­go dy­rek­to­ra z no­mi­na­cji mi­ni­stra kul­tu­ry i dziedzictwa narodowego. Zo­stał nim Pa­weł Śpie­wak. Z tej oka­zji dzien­nik „Rzecz­po­spo­li­ta” (26-27.11.2011) zro­bił z nim wy­wiad, któ­re­go głów­nym ak­cen­tem jest pew­na licz­ba. No­wy dy­rek­tor, po­wo­łu­jąc się na książ­kę o sto­sun­ku pol­skich chło­pów do Ży­dów, wy­da­ną przez Bar­ba­rę En­gel­king( „Jest taki piękny słoneczny dzień”) oznaj­mił :

„Z tych ba­dań wy­ni­ka, że z rąk Po­la­ków zgi­nę­ło w cza­sie woj­ny 120 tys. Ży­dów”. Da­lej zaś po­wo­łu­je się już na tę licz­bę jak na usta­lo­ną („sko­ro hi­sto­ry­cy wy­li­czy­li, że by­ło 120 tys. ofiar ży­dow­skich…”) i wzy­wa Po­la­ków do „praw­dzi­wej re­flek­sji” nad nią.

Licz­ba „120 tys.” jest no­wa. Rok te­mu J.T.Gross wy­mie­niał „200 tys.”, z cze­go się po­tem wy­co­fał do „kil­ku­dzie­się­ciu ty­się­cy”; a te­raz zno­wu zwyż­ka. Skąd Śpie­wak tę licz­bę ma? Wziął ją z cen­tral­nej wy­twór­ni an­ty­pol­skich oszczerstw, ja­ką jest czyn­ne od ośmiu lat Cen­trum Ba­dań nad Za­gła­dą Ży­dów przy Pol­skiej Aka­de­mii Na­uk, kie­ro­wa­ne przez Bar­ba­rę En­gel­king-Bo­ni, psy­cho­loga i żo­nę mi­ni­stra Mi­cha­ła Bo­nie­go, TW „Znak”. Cen­trum sto­su­je róż­ne chwy­ty po­li­tycz­ne­go mar­ke­tin­gu, a jed­nym z nich jest żon­gler­ka sfin­go­wa­ny­mi licz­ba­mi. Rzu­ca się ta­ką licz­bę na pró­bę i pa­trzy, co bę­dzie: gdy tra­fia na opór, to się co­fa­my i znów pa­trzy­my; gdy zaś opo­ru już nie ma, idzie­my na­przód.

”POLACY JAKO NARÓD NIE ZDALI EGZAMINU”

Dr Ali­na Ca­ła (Ży­dow­ski In­sty­tut Hi­sto­rycz­ny) udzieliła wywiadu Piotrowi Zychowiczowi („Rzeczpospolita  25 maja 2009 r.)  

W pewnym sensie Polacy są odpowiedzialni za śmierć wszystkich 3 milionów Żydów – obywateli II RP – mówi historyk z Żydowskiego Instytutu Historycznego Alina Cała

Rz: Czy Polacy są współodpowiedzialni za Holokaust?

Alina Cała: W pewnym stopniu tak. Przyczyną tego był przedwojenny antysemityzm, który nie przygotował ich moralnie do tego, co miało się dziać podczas Zagłady. Nośnikiem tego antysemityzmu były dwie instytucje. Ugrupowania tworzące obóz narodowy oraz Kościół katolicki. Ten ostatni mniej więcej od 1935 roku zaczął sprzyjać endecji. W efekcie wysokonakładowe pisma konfesyjne zaczęły głosić propagandę antysemicką. Choćby „Mały Dziennik” Kolbego.

Rz:Od endeckiego ekonomicznego antysemityzmu czy kościelnego antyjudaizmu do ludobójczego rasizmu Adolfa Hitlera chyba jest daleka droga.

A.C. Wcale nie taka daleka. Wszystkie rodzaje antysemickiego dyskursu w latach 30. zaczęły się zlewać. Antysemityzm ekonomiczny był uzasadniany rasizmem, a antyjudaizm katolicki stał się rasistowski, pochwalający politykę Hitlera. W programie Obozu Wielkiej Polski już w 1932 roku zawarto postulaty podobne do tych, które później się znalazły w ustawach norymberskich.

Obóz Narodowo-Radykalny wysunął projekty masowych deportacji, połączonych z żądaniem, żeby to Żydzi sfinansowali swoje wygnanie. Właśnie to zrobili hitlerowcy.

Zagłada została sfinansowana z majątków zrabowanych Żydom. Oenerowcy i klerykalni antysemici domagali się tworzenia otoczonych murem gett. Ich życzenie spełnili okupanci.

Rz: Endecy nie postulowali zabijania ludzi.

A.C. Ale inicjowali niektóre antyżydowskie rozruchy, zarówno w latach 1918 – 1920, jak i podczas fali ponad 100 pogromów w latach 1935 – 1937. W pogromach tych ginęli ludzie. Po rozpoczęciu okupacji doszło w Polsce do spontanicznych pogromów, takich jak wielkanocne rozruchy w Warszawie w 1940 roku, przygotowany przez organizację związaną z ONR Falanga Bolesława Piaseckiego.

Rz: A nie przez Niemców?

A.C. Nie. Wydarzenie to jest związane z próbą kolaboracji podjętą wówczas przez grupę działaczy Falangi. Piasecki pozostał w cieniu, a jego rola nie jest do końca wyjaśniona.

Rz: Ci działacze Falangi zostali rozstrzelani w Palmirach.

A.C. Zostali wykorzystani do mokrej roboty i usunięci. Chwalimy się, że byliśmy państwem bez Quislinga. Ale chętni byli, to Niemcy nie chcieli współpracy z Polakami.

Rz: Ale mówi pani, że to Niemcy wykorzystali Polaków do mokrej roboty.

A.C. Ten pogrom odbył się oczywiście ze wsparciem logistycznym Niemców. Bojówkarze byli podwożeni ciężarówkami Wehrmachtu. Ale bez przedwojennego antysemityzmu do tego wydarzenia by nie doszło.

Rz: Jego skala była jednak niewielka. Kilka pobić czy nawet zabójstw to chyba za mało, żeby mówić o współudziale w Holokauście.

A.C. Z moralnego punktu widzenia przemoc to przemoc. Ale przecież ta fala pogromów to nie wszystko. Spójrzmy na problem ratowania Żydów podczas Zagłady. Polak, który przed wojną był bombardowany kościelną i endecką agitacją antysemicką, musiał mieć rozterki, czy ratowanie Żydów jest moralne.

Rz: A może rozterki te brały się nie z czyjejś agitacji, tylko z powodu terroru okupanta. Kara śmierci dla całej rodziny za ukrywanie Żyda... Proszę się postawić w sytuacji matki, która ryzykuje życie dzieci dla obcego człowieka.

A.C. Za ukrywanie polskiego patrioty, członka ruchu oporu, też groziła śmierć. A jednak łatwiej to było zorganizować i więcej ludzi się na to zdobywało. Bo tu nie było już żadnych moralnych rozterek. Poza tym niektórzy Polacy brali aktywny udział w Zagładzie. Choćby sprawa buntu w Sobiborze. Więźniowie, którym udało się przedrzeć do lasu, zostali wyłapani przez chłopów. W ogóle sołtysi w okupowanej Polsce mieli obowiązek denuncjowania wszystkich ukrywających się Żydów i partyzantów. Tych ostatnich jednak na ogół nie denuncjowano, a Żydów często. Jest bardzo niewiele przypadków, żeby cała wieś wzięła na siebie odpowiedzialność za ukrywającego się Żyda.

Rz: Być może ludzie po prostu obawiali się donosu.

A.C. No, ale o czym świadczy ten lęk przed donosem sąsiada?

Rz: O tym, że niegodziwcy są w każdej społeczności.

Piotr Mi­chal­czew­ski – Po­lak – oca­la­łe pol­skie dziec­ko

             Litzmannstadt Getto wspomina:

LIT­ZMAN­N­STADT POL­SKIE DZIE­CI

„[…] jak uczcić śmierć Wa­szą

Zgi­nę­li bez śla­du

Na­gich wprost do pia­chu,

Bez śla­du i epi­ta­fium….

…Stłu­mić ból drę­czo­nych dzie­ci

W spa­zma­tycz­nym krzy­ku Nie!

Jak cierń ró­ży wbi­ja się kol­cem

W na­sze ser­ca po dziś

W źre­ni­cach kro­ple łez

Choć pa­mięć już za­wo­dzi

I kry­je ja­sność wi­dze­nia

Choć chciał­bym już

Nie czy­tać w wspo­mnie­niach

Lecz znów na­su­wa­ją się spoj­rze­nia

Na gwałt prze­moc

I zbrod­ni ra­że­nia

Czy płacz

Ska­pie jak

Świe­ce wo­sku

Ze źre­nic dzie­ci […]”.

                   Piotr Michalczewski

 HITLEROWSKIE BARBARZYŃSTWO W POLEN JUGENDVERWAHRLAGER DER SICHERHEITSPOLIZEI  IN  LITZMANNSTADT

Ma­łych więź­niów za­drę­cza­li nie tyl­ko „ka­po”. Ka­po był sze­fem ko­man­da ro­bo­cze­go. Na kie­row­ni­cze funk­cje wy­bie­ra­no czę­sto po­spo­li­tych kry­mi­na­li­stów i sa­dy­stów. Ka­po, mi­mo że był więź­niem, cie­szył się wie­lo­ma przy­wi­le­ja­mi. W za­mian za peł­nio­ną funk­cję do­sta­wał m.in. do­dat­ko­we por­cje wy­ży­wie­nia. Miał bar­dzo du­żą wła­dzę nad pod­le­gły­mi więź­nia­mi – za po­bi­cie, ode­bra­nie je­dze­nia czy na­wet za­bi­cie więź­nia nie gro­zi­ły mu żad­ne ka­ry. Nie­któ­rzy sły­nę­li z du­że­go sa­dy­zmu.

Part­ne­ro­wa­li im nie­spo­ty­ka­nym sa­dy­zmem ży­dow­scy po­li­cjan­ci „od­ma­ni”, „ord­ne­rzy”, pa­łu­jąc nie­szczę­sne dzie­ci, gdzie tyl­ko się da­ło. Gdy tyl­ko dziec­ko nie po­słu­cha­ło wy­ko­na­nia ko­men­dy, spo­ty­ka­ły je ka­ry: wy­zwi­ska, bi­cia ko­la­na­mi i kop­nia­ki.

 Kar­na gim­na­sty­ka bez koń­ca, musz­tra, wa­le­nia spe­cjal­ną gu­mą gdzie po­pad­nie, rów­nież ki­jem, by­kow­cem czy pej­czem. Te czę­ste ob­ja­wy wście­kło­ści wa­tah by­ły szcze­gól­nie nie­bez­piecz­ne, nie­rzad­ko koń­czy­ły się za­ka­to­wa­niem ofiar. Bi­to aż do za­bi­cia. Ce­lo­wa­li w tym „od­ma­ni”, wy­po­sa­że­ni w pał­ki po­li­cyj­ne.

Nie­któ­re ude­rze­nia by­ły wy­stu­dio­wa­ne, tak aby do­pro­wa­dzić do nie­od­wra­cal­nych uszko­dzeń na­rzą­dów we­wnętrz­nych. Był to oczy­wi­ście sa­dyzm do­pro­wa­dzo­ny do per­fek­cji.

Był ta­ki „wach­man”, na­zy­wał się Au­gust. Hoj­nie, z upodo­ba­niem i szy­der­czym uśmie­chem wy­ka­zy­wał prze­jaw swej życz­li­wo­ści w bi­ciu nas. Pod tym wzglę­dem po­trze­ba by­ło spry­tu i nie la­da pod­stę­pów, by unik­nąć cel­nych cio­sów je­go rę­ki czy kop­nia­ka pod­ku­tych bu­tów. Nie je­den z nas od­czuł na twa­rzy cię­żar je­go rę­ki, kie­dy wy­pluł zę­by al­bo kop­nia­kiem miał prze­trą­co­ne, lub wy­bi­te ze sta­wu ko­la­no czy bio­dro. Ta­kie dziec­ko sta­wa­ło się wów­czas śmie­ciem nie­zdol­nym do pra­cy i wy­wo­żo­ne by­ło wraz z tru­pa­mi na wóz­kach po­za te­ren get­ta.

Per­fid­nie wście­kły, okrut­ny sa­dy­sta za­wsze znę­cał się nad dzieć­mi.

Jó­zef Wit­kow­ski – był jed­nym z oko­ło dzie­się­ciu ty­się­cy dzie­ci pol­skich, któ­re w la­tach 1942-1945 wię­zio­ne by­ły w tym je­dy­nym w swo­im ro­dza­ju nie­miec­kim obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym, za­ło­żo­nym przez Niem­ców spe­cjal­nie dla dzie­ci. Jed­nym z nie­wie­lu, któ­re­mu uda­ło się prze­żyć.

Oto je­go opo­wieść:

 NIEZNANA RADOŚĆ Z ZABIJANIA DZIECI

Przez wie­le lat ta okrut­na prze­szłość cza­iła się gdzieś na gra­ni­cy mo­ich wspo­mnień. Nie chcia­łem jed­nak ich bu­dzić; przy­wo­ły­wa­ne na no­wo po­wo­do­wa­ły róż­ne uczu­cia i od­czu­cia. Wów­czas po­wsta­wa­ło uczu­cie udrę­ki, ta­kiej, ja­ką od­czuć mo­że je­dy­nie czło­wiek w mo­jej sy­tu­acji. Sły­sza­łem, szcze­gól­nie po no­cach, wy­ima­gi­no­wa­ny szczęk re­pe­to­wa­nej bro­ni, wrza­ski nie­miec­kich opraw­ców, czy krzyk za­drę­cza­nych dzie­ci. W snach wi­dzia­łem i od­czu­wa­łem ca­łe to okru­cień­stwo nie­miec­kich „ka­po” czy ży­dow­skich „od­ma­nów” pa­stwią­cych się nad na­mi dzieć­mi prze­cież pię­cio lub ośmio­let­ni­mi. Gdy po woj­nie oglą­da­łem film z dzien­ni­kar­ską nar­ra­cją o na­szym – dzie­ci – wy­glą­dzie eskor­to­wa­nych w mróz – na­go – do ocze­ku­ją­cych wa­go­nów, nie da­wa­łem wia­ry tej okrut­nej praw­dzie:

„sta­li­śmy na mro­zie w zwar­tym sze­re­gu, nadzy, wy­glą­da­ją­cy jak ludz­kie po­czwar­ki. Dłu­gie ko­ści­ste rę­ce się­ga­ją­ce wzdłuż tu­ło­wia pra­wie do ko­lan, cia­ła ko­ści­ste, ja­kie oglą­da­my na fil­mach z nie­miec­kich obo­zów za­gła­dy, gło­wy wy­go­lo­ne, nie­pro­por­cjo­nal­nie du­że, ro­bią­ce wra­że­nie głów po­two­rów, a nie lu­dzi. Po wie­lo­go­dzin­nym ocze­ki­wa­niu wcho­dzi­li­śmy do wa­go­nów i tam sta­li­śmy w tej sa­mej po­zy­cji, co na pe­ro­nie. Nie­praw­do­po­dob­ne, a jed­nak praw­dzi­we”.

Gdy po la­tach prze­czy­ta­łem ba­ła­mut­ną opo­wieść o na­szej, dzie­cię­cej ka­tor­dze, prze­mie­nio­nej pió­rem w nie­win­ną opo­wiast­kę ro­dem z opo­wie­ści pseu­do hi­sto­ry­ków pod­ją­łem przed­się­wzię­cie, o któ­rym przed­tem ani nie my­śla­łem.

Na wła­sną rę­kę prze­mie­rza­łem kraj wzdłuż i wszerz szu­ka­jąc do­wo­dów tych nie­ludz­kich prze­cież zbrod­ni. Wy­sił­ki mo­je za­owo­co­wa­ły; do­tar­łem do po­nad 250 współ­więź­niów, zgro­ma­dzi­łem kil­ka­set do­ku­men­tów; obo­zo­wych kar­to­tek, fo­to­gra­fii, urzę­do­wych pism nie­miec­kich, li­stów pi­sa­nych przez dzie­ci – więź­niów – do swych ro­dzin.

Kie­row­ca obo­zo­wy Jan Sier­pień:

„Pa­mię­tam, gdy je­sie­nią 1943 ro­ku es­es­ma­ni Au­gust i Kac­per przy­wle­kli do war­tow­ni dzie­się­cio­let­nie­go chłop­ca i tak go bi­li i ko­pa­li, iż zo­sta­wi­li na miej­scu krwa­wej ma­sa­kry tru­pa.

In­ne dziec­ko, dzie­się­cio­let­nią dziew­czyn­kę, po­bi­li do nie­przy­tom­no­ści i za­nu­rzy­li ją w becz­ce z zim­ną wo­dą sto­ją­cą obok ga­ra­żu za­pro­wa­dzi­li ją póź­niej do bun­kra, gdzie nie­ba­wem zmar­ła”.

By­łem na pro­ce­sie Au­gu­sta, oskar­żo­ne­go o spo­wo­do­wa­nie śmier­ci 10 dzie­ci.

W cza­sie pro­ce­su oświad­czył on:

„Bę­dąc w ła­grze wy­cho­waw­cą, bi­łem dzie­ci, sto­su­jąc to ja­ko śro­dek wy­cho­waw­czy, ka­ra­łem je czy­sto po oj­cow­sku”.

Jó­zef Bor­kow­ski:

„…wi­dzia­łem w ba­ra­ku es­es­ma­na go­nią­ce­go cho­rą dziew­czyn­kę, któ­ra nie wy­szła do pra­cy, okła­da­ją­ce­go ją ki­jem, aż zmar­ła. Sam es­es­man po tym mor­dzie czuł się zmę­czo­ny i od­po­czy­wał w ba­ra­ku. Nie prze­szka­dzał mu w od­po­czyn­ku le­żą­cy przed nim trup dziec­ka.

Pa­mię­tam chłop­ca, chy­ba sied­mio­let­nie­go, le­żą­ce­go w tzw. izbie cho­rych, bez żad­nej opie­ki wy­gło­dzo­ne­go i spra­gnio­ne­go. Był wy­chu­dzo­ny i zroz­pa­czo­ny i w sku­tek róż­nych kar, któ­re otrzy­my­wał, był ka­le­ką. Miał uszko­dzo­ną jed­ną no­gę, któ­ra na sku­tek sta­łe­go bi­cia by­ła krót­sza. Chło­piec ten zmarł, jak set­ki in­nych”.

Li­te­ra­tu­ra, opra­co­wa­nia, źró­dła cy­ta­tów:

- Ze­zna­nia oca­la­łych świad­ków – ma­te­ria­ły w ar­chi­wum au­to­ra ni­niej­sze­go wpi­su - Józef Rosolowski, Józef Witkowski, Karol Kowalski, Piotr Michalczewski

- "Mord polskich dzieci w łódzkim getcie" Wi­ki­pe­dia.

- Jó­zef Wit­kow­ski – Piotr Mi­chal­czew­ski „Mar­ty­ro­lo­gia Dzie­ci Pol­skich w sys­te­mie hi­tle­row­skim 1939 – 1945 r. kro­ni­ka getta łódz­kiego”. wyd. 1975 "Ossolineum" nakład 2000 egz. (bez ISBN).

Data:
Kategoria: Gospodarka

Aleksander Szumański

Aleszum.blog - https://www.mpolska24.pl/blog/aleszumblog111111

Lwowianin, korespondent światowej prasy polonijnej w USA, Kanadzie,RPA, akredytowany w Polsce. Niezależny dziennikarz i publicysta,literat, poeta, krytyk literacki.
Publikuje również w polskiej prasie lwowskiej "Lwowskie Spotkania".

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.