Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

ANTYPOLSKA LITERACKA "NAGRODA PULITZERA" DLA POLSKIEGO ŻYDA

ANTYPOLONIZM

   ANTYPOLSKA LITERACKA "NAGRODA PULITZERA" DLA POLSKIEGO ŻYDA
Aleksander Szumański
źródło: INTERNET

"POLAK MUSI BYĆ ŚWINIĄ, BO SIĘ POLAKIEM URODZIŁ" CZESŁAW MIŁOSZ "PRYWATNE OBOWIĄZKI"

Czesław Miłosz obrażał Polaków. Książki Czesława Miłosza pełne są różnorakiej pogardy wobec Polaków.
Oszczerstwem wobec Polaków nazwał prof. Stanisław Trepka wiersz Miłosza "Campo di Fiori", w którym ten poeta szydzi z nas, że podczas okupacji, gdy Niemcy mordowali Żydów w getcie warszawskim, to Polacy beztrosko, przy muzyce bawili się na karuzeli obok getta. Trepka podaje fakty i to liczne, że sytuacja wyglądała odwrotnie niż podaje Miłosz, bo chociaż karuzela należała do folksdojcza, to w czasie walk w getcie była nieczynna, a opór zbrojny getta był możliwy dzięki zaopatrzeniu w broń przez polskie podziemie.
Tysiące Żydów uciekających z getta uratowali Polacy, narażając życie własne i rodzin. Prawdę tę potwierdzają opracowania naukowe o okupacyjnej Warszawie Tomasza Szaroty. "Campo di Fiori" napisał Miłosz w Wielkanoc 1943 roku w Warszawie, a więc na początku powstania w getcie warszawskim, poświadczył oto nieprawdę, szkalującą nasz naród. Czyżby ów wiersz nie dał początku niewybrednym atakom na Polskę i Polaków?
Według Czesława Miłosza Matka Boska jest pogańską boginią ( „Traktat teologiczny” wyd. Książki 23. 11. 2001) . „…W Bazylei
nie lubią Polaków/jak mówią złodziei…/(„Cz. Miłosz „Toast” Waszyngton 1949).

Kardynał Stefan Wyszyński o antypolskiej twórczości Czesława Miłosza: „Może człowiek błądzić, ale nie ma prawa o tym pisać, upowszechniać tego, zatruwać tym duszy narodu! Tego czynić nie wolno! To jest wobec narodu zbrodnia”! ( Świadectwo Marii Okońskiej).

(Maria Okońska (ur. 16 grudnia 1920 w Warszawie) – absolwentka tajnych kompletów Uniwersytetu Warszawskiego (polonistyka) i Uniwersytetu Ziem Zachodnich (psychologia). Uczestniczka powstania warszawskiego ps. Emmanuela. Założycielka Instytutu Prymasa Wyszyńskiego.

Od 1942 bliska współpracownica Stefana Wyszyńskiego. W roku 1948 aresztowana przez UB za działalność duszpasterską i organizowanie obozów wakacyjnych dla dziewcząt z całej Polski. Wypuszczona po 4 i 1/2 miesiąca, po interwencji biskupa lubelskiego Stefana Wyszyńskiego. Wraz z Marią Wantowską i Janiną Michalską odwiedzała uwięzionego Prymasa Polski w Komańczy ostatnim miejscu jego odosobnienia. Jedyny świadek składania przez Stefana kardynała Wyszyńskiego w odosobnieniu Jasnogórskich Ślubów Narodu. Wymieniona imiennie w testamencie warszawskim Prymasa Tysiąclecia.

W 2005 członek Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.

2 sierpnia 2009 r. została odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski).

Nad trumną Czesława Miłosza w kościele Na Skałce w czasie uroczystej mszy św. mowy pogrzebowe wygłosili m.in. Adam Michnik oraz dwóch rabinów.

Zamieszkały w USA karykaturzysta polski Żyd Art Spiegelman w  komiksie „Maus” stwierdza, iż Polacy są świniami.

Komiks „Maus” oparty jest według autora na prawdziwych wydarzeniach z życia jego ojca Władysława Spiegelmana, polskiego Żyda ocalałego z Holocaustu, jak również jego matki, a żony Władysława, Andzi, która po wojnie popełniła w USA samobójstwo. W komiksie „Maus” przewijają się koszmary II wojny światowej, jak utrata całej licznej rodziny Andzi, w tym starszego syna, a brata autora komiksu.

Ojciec autora, żyjący w USA Władysław od marca 1944 do stycznia 1945 roku przebywał w niemieckim obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, po śmierci żony powtórnie żonaty.  Rozmowy ojca z synem stają się jednak podstawą do uporządkowania skomplikowanych relacji między nimi oraz próbą przedstawienia czasów Holocaustu z punktu widzenia jednostki.

Znacząca część akcji komiksu „Maus” ma miejsce w getcie sosnowieckim.

Sam fakt opisania w jakiejkolwiek formie literackiej zagłady milionów ludzi jako retrospektywy ujętej satyrycznie wzbudza niesmak, nie mówiąc o zwykłym ludzkim wstręcie i oburzeniu wywołanym taką twórczością. Tego jeszcze nie było, aby Żyd, literat, ujmował Shoah  (Zagładę, Holocaust) milionów swoich ziomków w formie „śmiesznego” graficznego komiksu, dla przykładu w podobieństwie komiksu Kornela Makuszyńskiego „120 przygód Koziołka Matołka” z grafiką Mariana Walentynowicza. Art Spiegelman stał się dodatkowo w 1992 roku laureatem prestiżowej amerykańskiej literackiej Nagrody Pulitzera, którą otrzymał  za komiks o Holocauście, przedstawiający Polaków jako świnie.  W styczniu 2011 roku otrzymał jeszcze nagrodę Grand Prix za całokształt twórczości w formie komiksu na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu w Angoulême we Francji.

Za co nagrodzono tak prestiżowo Art. Spiegelmana? Za nazwanie Polaków świniami w swoim komiksie? W swojej komiksowej twórczości Art Spiegelman nie nawiązuje jednak do policji żydowskiej w getcie sosnowieckim, która kolaborowała z niemieckimi mordercami, pomagając tym zbrodniarzom wywozić Żydów do komór gazowych wyłapując ich skutecznie, równocześnie pałując wielokrotnie, aż do zabicia. W komiksie Art. Spiegelmana zabrakło tematów o bezwzględnych Judenratach (radach żydowskich w gettach) zbierających wielomilionowe okupy od Żydów w gettach, co wówczas, to zwyczajne złodziejstwo i łajdactwo nazywano kontrybucją.

„Polnische Schweine” ulubione określenie jakiego Niemcy, a potem Niemcy-hitlerowcy używali w stosunku do nas. Określenie to zapamiętało bardzo wielu Polaków.

Ostatnio to określenie spotkaliśmy w żydowskiej gazecie ukazującej się w Polsce („GW” nr 6/94 z 9.02.2012 roku, „Duży format” ss. 3-5) w wywiadzie pt. „Wilhelm Sasnal. Dzisiaj omijam zawiść” udzielonym  Donacie  Subbotko).

Czy Polacy to świnie? – pyta dziennikarka „Gazety Wyborczej” Wilhelma Sasnala.

No tak, w „Mausie” Arta Spiegelmana Polacy są świniami… Ci, którzy mordowali, wydawali, czy szabrowali podczas wojny, byli świniami albo zbrodniarzami…- odpowiada zapytany, malarz Wilhelm Sasnal, autorytet moralny kultury salonowej.

Oboje rozmówcy przebijali się w antypolonizmie, nawzajem się uzupełniając i wtórując jedno drugiemu.

Donata Subbotko „Gazeta Wyborcza” 12.02.2012

Tropem Grossa i Spiegelmana

A więc: „Czy Polacy to świnie?” – pyta Subbotko, na co Sasnal: „No tak, w ”Mausie” Arta Spiegelmana Polacy są świniami. Ci, którzy mordowali, wydawali czy szabrowali podczas wojny, byli świniami albo zbrodniarzami. Ale świnia budzi też sympatię, współczucie. Mnie się gdzieś podoba ta postać świni. Bo świnia nie jest tylko świnią”. Takie było „wejście”. A i ciąg dalszy ociekał oszczerstwami i obelgami. Jak się okazuje pupil „GW” nakręcił wraz z żoną film „Z daleka widok jest piękny”, w którym „zależało nam, żeby pokazać ciemną stronę naszej natury”, gdzie „ludzie są jak zwierzęta”, a „zwierzęta są szlachetniejsze, niewinne”.

Taka polska wieś między Krakowem a Tarnowem. Sam film „odczytywany może być jako uniwersalna przypowieść o gatunku ludzkim, ale także jako film o Żydach bez Żydów. Jest tu szabrownictwo, podpalanie domu, rzeka, o której wiemy, że w czasie wojny pływały w niej trupy – „ale to nie Polaki byli”, jak mówi jeden z chłopów” – zachwyca się Subbotko. Zawtórował jej Sasnal: „Bo gdy patrzyliśmy na ten świat, przypomniały nam się też historie o szabrowaniu, wypełnianiu pustki po sąsiadach. Chcieliśmy, aby ten film był parabolą, odnosił się do historii Polski. Historii, której długo nie znaliśmy. Mnie uczono w szkole, że jestem częścią społeczności, która zawsze była ofiarą. Okazuje się, że nie do końca. Kręcąc film, nazywaliśmy to z Anką po imieniu, ale tylko między sobą, z aktorami się tym nie dzieliliśmy. Słowa Holocaust, Żydzi, nie padały na planie. (…) Mieliśmy nadzieję, że dla widza, który śledził dyskusję np. wokół książek Grossa  przekaz historyczny filmu stanie się czytelny, ale że będzie go można odczytać także na kilku innych poziomach. Nie chciałem dosłowności, bo uświadomiłem sobie ostatnio – jako ten, który już kiedyś tę kwestię przeszłości polsko-żydowskiej eksploatował w malowaniu – „że to się teraz stało w sztuce takim „modnym” tematem, bardziej estetycznym niż etycznym”. Gross najwyraźniej zachwyca Sasnala i stanowi dla niego źródło prawdy, bo znowu do niego wraca przy pytaniu skąd u niego wrażliwość na ksenofobię: „Pewnie z troski o samego siebie. Denerwuje mnie szukanie winy w obcym, nie w sobie. Nie chciałbym taki być. Dla mnie książki Grossa to też nie są książki Żyda o Polakach, nie chodzi o zrzucanie na kogoś winy, chodzi o to, żebyśmy poznali prawdę, poradzili sobie z tym, co niezałatwione”.

Nie tylko Gross stanowi dla Sasnala źródło opinii o Polakach, także wspomniany już Spiegelman, bowiem namalował on serię obrazów zainspirowaną jego komiksem „Maus” oraz filmem „Shoah” Claude’a Lanzmanna. Tak o tym mówi: „To był czas odkrywania „Sąsiadów”, Jedwabnego, eksplozji tych historii. Na początku przyjąłem to sceptycznie: dosyć – ile można o tym mówić? Z czasem to się okazywało coraz bardziej dla mnie przykre, bo oprócz tego, że to jest cholernie trefne moralnie, to jest także trefne estetycznie, coś takiego małego, gównianego, wpisującego się w nasze narodowe cechy”.

Co więcej, jak przypomina dziennikarka „GW”, nie namalował wtedy kota, obrazującego Niemca ani myszy odzwierciedlającej Żyda, „tylko świnię Polaka”. Właśnie. Nadgorliwość antypolska popłaca, a może szczególnie w Polsce.

 Słowo „naród” według Sasnala

Sasnal nie znosi słowa „naród”, najwyraźniej pojęcie  to mu przeszkadza. Wyznaje on: „Ostatnio złapałem się na tym, że jednym ze słów, których najbardziej nie lubię, jest słowo „naród”. Jest anachroniczne i pachnie nacjonalizmem, staram się go nie używać. (…) Bo co to znaczy „naród”? Co mnie łączy z jakimiś faszystami z Młodzieży Wszechpolskiej albo z tym najbardziej chamskim kibicem, ze Staruchem? (…)Słowo „naród” zawiera w sobie terror. Państwa narodowe to była idea XIX-wieczna, dzisiaj trudno się do tego odwoływać. Irytuje mnie, kiedy słyszę, jak politycy w wystąpieniach używają tego słowa: naród, naród, naród. Terror. Uleganie tym prymitywnym patriotom to terror. Poza tym funkcjonuje coś takiego, że „naród” jest jak rodzina – my tu wiemy o pewnych faktach, ale nie musimy o nich rozmawiać, bo i tak wiemy, że były, więc nie wyciągajmy ich. Obraz naszej czystości jest najważniejszy, nie można wyciągać brudów na zewnątrz, pluć we własne gniazdo. Dlaczego nie?” Rzeczywiście, plucie na Polskę i Polaków, to jego zajęcie.

Rozmówca „GW” dwoi się i troi, by pluć więcej. Np.: „To obrzydliwe, że w Polsce ten, kto ma pieniądze, uchodzi za złodzieja. Ich posiadanie jest podejrzane”. „Tak jakby zawiść była obca innym narodom. W innym miejscu mówi: „A że ktoś mnie nazwie antynarodowcem? Bardzo jest mi z tym do twarzy, lubię siebie w tym kostiumie. (…) Ja nie wiem nawet, jakie czyny mogą świadczyć o patriotyzmie, chodzi raczej o pewne poczucie, ja czuję więź z miejscem mojego dzieciństwa, z historią”.

A w ogóle, to go sprawy polskie nie interesują: „Nie wiem, o czym to świadczy, ale jak przeglądam gazetę, to przerzucam wiadomości krajowe. Mnie to tak nie interesuje, że od razu przechodzę do wiadomości ze świata i zawsze czytam wszystko o Europie”.

„Bezkrytyczny” katolicyzm Polaków

Nie tylko Polska i Polacy stanowią dla Sasnala przedmiot oszczerstw. Kościół również: „A to, co mnie dzisiaj w kraju najbardziej boli, to ten bezkrytyczny katolicyzm. Ja muszę to powiedzieć – uważam, że Kościół jest dla Polski trochę taką katastrofą smoleńską. Utwierdza społeczeństwo w poczuciu krzywdy, że krzywda przychodzi z zewnątrz, że my zawsze ponosimy ofiarę. Denerwuje mnie, że Kościół pcha łapy tam, gdzie nie powinien ich pchać.

Publiczny klerykalizm pakuje ludzi w zaścianek mentalny. A już Kościół, który mówi, jakie prawa mogą mieć kobiety, jest czymś wyjątkowo kurewskim.

Każdy w sobie nosi taki naród, kraj, jaki sobie zbuduje. Tak jak nie można być obojętnym wobec historii, coś się tu jednak wydarzyło na tej ziemi, byliśmy ofiarami i nie ofiarami. Potrzebna jest świadomość”.

Knajacki język

Idol „GW” posługuje się językiem knajaka. Oto kilka przykładów: „brała mnie już kurwica”, „strasznie wkurwiali mnie goście”, „jest czymś wyjątkowo kurewskim”, „coś takiego małego gównianego” i najłagodniejsze z nich „walnęliśmy o beton”.  Nie można się dziwić. Ktoś, kto nienawidzi własnego narodu, obraża go i poniewiera, nie może kochać naszej ojczystej mowy. Toteż posługuje się językiem rynsztokowym, który „GW” smakowicie cytuje. Bo też, jak twierdzi Sasnal, „ja się czuję dzieckiem „Wyborczej”. Wszystko się zgadza.

„GW” wolno wszystko.

„Gazeta Wyborcza” przoduje od dawna w antypoloniźmie. Na temat artykułów o charakterze antypolskim w tej gazecie można by było napisać wielotomowe dzieło. Oskarżanie Polaków o niepopełnione czyny i zbrodnie, nagminne fałszowanie historii, szczególnie stosunków polsko-żydowskich,  poniżanie Polaków, to „differentia specifica” tego pisma. Tym razem jednak „Gazeta Wyborcza” przebiła samą siebie. Wręcz zaczęła posługiwać się językiem hitlerowskim. Tym samym otworzyła nowy etap w antypoloniźmie.

A gdyby tak zapytać publicznie „czy Żydzi to świnie?” To dopiero powstałby rejwach,  nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. „Autorytety” mianowane przez „GW” napisałyby dziesiątki protestów, politycy z tzw. lewicy i tzw. prawicy prześcigaliby się w potępieniach, organizacje żydowskie w Polsce i za granicą rozpętałyby nową kampanię  na temat polskiego antysemityzmu. Gorliwiec w śledzeniu naszego rzekomego antysemityzmu  prokurator generalny Andrzej Seremet wszcząłby śledztwo, po czym odbyłby się pokazowy proces sprawców, nagłaśniany przez media „poprawne politycznie”. Kto wie, może i Konferencja Episkopatu Polski  wystosowałby potępienie. Ale antypolonizm pozostaje w Polsce zawsze bezkarny.

Podobnie jak bezkarnie uszło „GW” i innym gazetom oskarżanie Jana Kobylańskiego o mordowanie Żydów, podobnie jak uszła bezkarnie nagonka na zasłużoną polską uczoną prof. Barbarę Jedynak. Podobnie jak znieważenie w TVN zanurzonej w gó…biało-czerwonej flagi przez ulubieńca salonu Jakuba Wojewódzkiego.  Prokuratorzy i sędziowie w Polsce wiedzą, że za antypolonizm nie karze się. Bo który z nich, nawet przekonany o winie, śmiałby skazać Adama Michnika, dziennikarza lub rozmówcę tej  gazety?! To byłby koniec kariery. Tak więc w omawianej  sprawie, choć kwalifikuje się o oskarżenie, nic się nie stanie. Żaden prokurator oskarżenia nie wniesie. Tchórzostwo i kundlizm dawno odniosły zwycięstwo w III RP.

„Przyszłość Polski zależy od was i musi od was zależeć. To jest nasza Ojczyzna – to jest nasze „być” i nasze „mieć”. I nic nie może pozbawić nas prawa, ażeby przyszłość tego naszego „być” i „mieć” nie zależała od nas”.

                                  Jan Paweł II

Dokumenty, źródła, cytaty

http://sol.myslpolska.pl/2012/04/antypolonizm-znowu-bezkarny/ Zbigniew Lipiński

TEKST UKAZAŁ SIĘ W „WARSZAWSKIEJ GAZECIE” 17 MAJA 2013 r.

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #antypolonizm

Aleksander Szumański

Aleszum.blog - https://www.mpolska24.pl/blog/aleszumblog111111

Lwowianin, korespondent światowej prasy polonijnej w USA, Kanadzie,RPA, akredytowany w Polsce. Niezależny dziennikarz i publicysta,literat, poeta, krytyk literacki.
Publikuje również w polskiej prasie lwowskiej "Lwowskie Spotkania".

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.