Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

KOBIETY - ŻOŁNIERZE Z OBERLANGEN

KOBIETY W WALCE

   KOBIETY  - ŻOŁNIERZE Z OBERLANGEN
Aleksander Szumański
źródło: OSOBISTE

   KOBIETY  - ŻOŁNIERZE Z OBERLANGEN

75 lat temu patrol 1 Dywizji Pancernej wyzwolił niemiecki obóz jeniecki w Oberlangen. Od końca 1944 roku przebywały tu Polki – żołnierze Powstania Warszawskiego. Pancerniacy gen. Stanisława Maczka oswobodzili ze stalagu ponad 1700 kobiet, nierzadko odnajdując wśród nich siostry i żony.

„12 kwietnia 1945 roku czołg rozbił bramę obozu. Koleżanki uważały, że to Anglicy lub

Amerykanie i zaczęły mówić do nich po angielsku, a żołnierze na to, że są Polakami. To była ogromna radość i euforia”. Tak moment oswobodzenia przez żołnierzy

1 Dywizji Pancernej wspominała Jadwiga Wiśniewska „Sroka”, żołnierz Powstania Warszawskiego i więzień obozu w Oberlangen. W niemieckiej niewoli

spędziła siedem miesięcy, zmuszana do ciężkiej pracy.

Stalag niedaleko miejscowości Oberlangen w północno-zachodnich Niemczech

powstał w 1933 roku, początkowo jako obóz karny dla obywateli niemieckich

uznanych za przeciwników Hitlera. Wiosną 1940 roku przekształcono go w obóz

jeniecki i w czerwcu umieszczono w nim około 1400 Polaków, którzy dostali się do

niewoli w czasie kampanii wrześniowej. Rok później zostali oni przeniesieni do

innego obozu, a ich miejsce zajęli żołnierze sowieccy, a potem włoscy.

Kobiety-żołnierze z Armii Krajowej trafiły do Stalagu VI C w listopadzie 1944 roku, miesiąc po kapitulacji Powstania Warszawskiego.

Warunki panujące w Oberlangen były bardzo surowe, szczególnie w zimie. Pomimo

tego por. Maria Irena Mileska „Jaga”, komendantka krakowskiej chorągwi Związku Harcerstwa Polskiego (ZHP), zorganizowała konspiracyjne życie. Odbywało się tajne nauczanie, szkolenia, a także wydarzenia kulturalne i religijne. W wywiadzie dla „Polski Zbrojnej” Hanna Strzelecka-Kociniak, córka jednej z żołnierek Powstania Warszawskiego, która urodziła się właśnie w tym stalagu, mówiła: „Mama niewiele

opowiadała o obozie, to był dla niej bardzo ciężki okres, o którym chciała zapomnieć.” Jej rodzice pobrali się na Wielkanoc 1944 roku. Podczas Powstania Warszawskiego oboje walczyli na Żoliborzu, a po kapitulacji zostali rozdzieleni. „Mama trafiła do Oberlangen, była już w ciąży i przez cały pobyt chorowała, pod koniec leżała w izbie chorych, a pozostałe dziewczyny jej pomagały.”– wspominała. Na początku kwietnia 1945 roku 1 Dywizja Pancerna dowodzona przez gen. Stanisława Maczka przekroczyła niemiecką granicę. Żołnierze, których szlak bojowy wiódł przez Francję, Belgię i Holandię, dowiedzieli się od Holendrów, że niedaleko znajduje się obóz jeniecki, w którym przetrzymywani są Polacy. Ppłk Stanisław Koszutski, dowódca 2. Pułku

Pancernego zarządził wyprawę zwiadowczą. Kilkunastu żołnierzy, wspartych przez czołg Sherman, wyruszyło na patrol. Kiedy zbliżyli się do obozu, strażnicy z wieżyczek ostrzelali ich serią z karabinu maszynowego. Opór Niemców nie trwał jednak długo. Czołg staranował bramę i załoga obozu poddała się. Polki, które wybiegły na spotkanie żołnierzy, nie wiedziały jednak, co to za wojsko. Pancerniacy dostrzegli biegnącą ku nim jedną z dziewczyn. „English? Francais? Americano? Canada sind Sie? – krzyczy do nas. – Polacy! Polacy, panienko! Pierwsza Dywizja Pancerna, kochanie! – wrzeszczy Witkowski. – Polacy! O Boże, Polacy! A my tu z Armii

Krajowej. Z powstania. Z Warszawy” – zapisał ppłk Koszutski we „Wspomnieniach

z różnych pobojowisk”.

Żołnierze oswobodzili z obozu ponad 1700 kobiet. Dzień później do Oberlangen

przyjechał gen. Stanisław Maczek. „Jeśli za trudy i straty polskiej dywizji pancernej należały się jej jakieś kwiaty, rzucane serdeczną ręką, to tymi kwiatami rzuconymi rękoma losu było uwolnienie – w wyniku działań dywizji – tego obozu” – wspominał generał w swojej książce „Od podwody do czołga”.

W Oberlangen żołnierze z dywizji zaczęli szukać swoich krewnych. Odnajdywały się

żony, córki, siostry. „Mój ojciec, który był więziony w innym obozie w okolicy, znalazł

mamę właśnie w Oberlangen” – dodaje Hanna Strzelecka-Kociniak.

Obóz został zlikwidowany, a kobiety przeniosły się do niemieckiego Haren w Dolnej Saksonii, które przejęła 1 Dywizja Pancerna.

Miejscowość, przemianowana na Maczków, na dwa lata stała się polskim miastem, w którym mieszkali żołnierze gen. Stanisława  Maczka i byli więźniowie niemieckich obozów. Do dzisiaj w Polsce i na świecie żyją jeszcze kobiety, które były więzione w obozie w Oberlangen.

POMOCNICZA WOJSKOWA SŁUŻBA KOBIET (PWSK)

Po raz pierwszy próbowano zorganizować Pomocniczą Służbę Kobiet jeszcze we Francji, kiedy to minister spraw wojskowych generał Władysław Sikorski 12 lutego 1940 roku powołał do życia Pomocniczą Służbę Kobiet (PSK). Na szefową nowej służby została nominowana Zofia Leśniowska, córka generała Władysława Sikorskiego. Wobec braku zgłoszeń ochotniczek do służby wojskowej rozkaz nie wszedł ostatecznie w życie.

Pomimo tego w ramach Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich w czasie

kampanii norweskiej służyły dwie ochotniczki: dr Jadwiga Zielińska i siostra

Stefania Gorczyńska. Major Arnold Jaskowski pisał: „Pełniły one funkcję kantyniarek,

a gdy trzeba było – sióstr i pielęgniarek.

Nie raz w pojedynkę, z ciężkim workiem na plecach, naładowanym papierosami

i jedzeniem, zjawiały się one na stanowiskach bojowych i rozdzielały to, co ze sobą i na sobie przyniosły; opatrywały rannych, udzielały pomocy chorym, zabierały listy, a nie raz i meldunki służbowe oraz załatwiały wszystkie doraźne potrzeby oddziałów w zakresie zaopatrzenia. Te dwie kobiety dały z siebie tyle serdecznej opieki i ofiarnej pracy, ile może dać kobieta walczącym żołnierzom”. Za okazane w kampanii norweskiej męstwo obie Panie zostały odznaczone przez generała Władysława Sikorskiego Krzyżami Walecznych.

Po ewakuacji Armii Polskiej z Francji do Wielkiej Brytanii na terenie Szkocji oraz

w Londynie w świetlicach żołnierskich pracowały między innymi: Zofia Leśniowska

i Maria Leśniakowa.

We wrześniu 1941 roku, w czasie tworzenia Armii Polskiej w ZSRS pod dowództwem

generała Władysława Andersa zostały zorganizowane pierwsze oddziały kobiece

w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Początkowo w umowie wojskowej

podpisanej 14 sierpnia w Moskwie nie było mowy o powołaniu do służby wojskowej

kobiet. Jednak w momencie, gdy do polskiej Misji Wojskowej w Moskwie zaczęły

zgłaszać się kobiety zwolnione na podstawie tzw. amnestii, sprawa utworzenia formacji kobiecych stała się nagląca ze względu na trudności z zapewnieniem wyżywienia oraz opieki wszystkim osobom cywilnym, opuszczającym sowieckie łagry Gułagu. Pierwszą kobietą, która zameldowała się w dowództwie Armii Polskiej w Moskwie była Władysława Piechowska – przedwojenna instruktorka Przysposobienia Wojskowego Kobiet (PWK), uczestniczka wojny 1920 roku, żołnierz ZWZ we Lwowie. Znając jej działalność w okresie międzywojennym, generał Władysław Anders nakazał jej opracowanie organizacji Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet (PWSK). Sowieci początkowo nie chcieli wyrazić zgody na organizację oddziałów kobiecych. Wówczas strona polska przedstawiła dokumenty świadczące o tym, że w II Rzeczpospolitej Polskiej na podstawie ustawy „O powszechnym obowiązku wojskowym” z 9 kwietnia 1938 r. do ochotniczej służby wojskowej mogły być powoływane kobiety w wieku od 18 do 45 lat. Okazało się, że podobne przepisy istniały również w ZSRS. Ostatecznie argumentacja ta przeważyła i dowództwo Armii Czerwonej wyraziło zgodę na formowanie oddziałów Pomocniczej Służby Kobiet. Pierwszą komendantką została Władysława Piechowska. W bardzo szybkim czasie szefostwo PSK nakazało tworzenie kompanii kobiecych przy 5 i 6 Dywizji Piechoty.

Początkowo sprawa zorganizowania oddziałów kobiecych w Armii Polskiej w ZSRS napotkała na opór w sztabie Naczelnego Wodza w Londynie.22 września rozkazem dowódcy 6. Dywizji Piechoty generała Michała Karaszewicza- Tokarzewskiego został zorganizowany 6. Oddział Służby Pomocniczej Kobiet. W rozkazie tym pisano:

„ochotniczki posiadają uprawnienia żołnierza Wojska Polskiego w służbie czynnej i pełnią służbę bez broni”.

Był to pierwszy tego typu rozkaz w Armii Polskiej w ZSRS. W historii 6. Dywizji Piechoty pisano: „element kobiecy, jaki znalazł się w wojsku, pod pewnymi względami wymagał dość gruntownej reedukacji; z małymi wyjątkami daleki był od znajomości zasad służby wojskowej.(…). Odkarmić, przyodziać – oto jedno zdanie wobec przybyłych, drugie – jak najprędzej ideowo uaktywnić, z bierności umysłowej

wydobyć, do służby w wojsku wychować”. 3 października płk dypl. Leopold Okulicki,

szef sztabu Armii Polskiej w ZSRS w notatce o Pomocniczej Służbie Kobiet,

skierowanej do szefa Oddziału I pisał: „charakter pomocniczej służby, a nie wojska

w wojsku; żadnej dwutorowości dowodzenia. Kobiety przydzielone do oddziałów, względnie służb i zakładów, podlegają fachowo i dyscyplinarnie tylko dowódcom tych oddziałów”. Miesiąc później kwatermistrz armii przedstawił generałowi Władysławowi Andersowi referat w sprawie organizacji Pomocniczej Służby Kobiet.

10 grudnia 1941 roku generał Władysław Sikorski w wydanej Instrukcji dla dowódcy Armii Polskiej w ZSRS odniósł się do postulatu utworzenia Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet (PWSK), pisząc: „Aprobuję wprowadzenie przez Dowódcę Armii Polskiej w Rosji pomocniczej służby kobiet. Kobiety w Armii mogą być użyte do pełnienia następujących funkcji: w szpitalach pielęgniarki, sanitariuszki, funkcje administracyjno-gospodarcze, świetliczanki i kantyniarki, w sztabach: maszynistki i kreślarki oraz w służbie łączności telefonistki i radiotelegrafistki, szoferki, szwaczki, praczki, kucharki. Należy absolutnie unikać, aby kobiety były używane do jakichkolwiek funkcji poniżej szczebla dowództwa dywizji z wyjątkiem świetliczanek i kantyniarek. Funkcje, które na szczeblu Dywizji Piechoty pełnią kobiety, w oddziałach pełnić powinni starsi wiekiem podoficerowie lub szeregowcy o małej przydatności do służby liniowej. Zwracam uwagę, że kobiety użyte w pomocniczej służbie kobiet muszą być traktowane jak normalni żołnierze i stosunek do nich musi być pod każdym względem wzorowy.Traktowanie pomocniczej służby kobiet na zasadach towarzyskich jest absolutnie niedopuszczalne, na co polecam Dowódcy Armii zwrócić szczególną uwagę”.

11 grudnia 1941 roku w Buzułuku, w czasie uroczystego spotkania Naczelnego

Wodza z kadrą dowódczą armii, w części artystycznej – przygotowanej przez ochotniczki, chór kandydatów do szkoły podchorążych, artystów scen polskich służących w armii oraz orkiestrę szwadronu przybocznego – prezentował specjalnie na tę okazję napisane wiersze oraz odśpiewano wiązankę polskich piosenek. Specjalnym punktem programu było wręczenie Naczelnemu Wodzowi przez delegację ochotniczek z instruktorką Piechowską na czele specjalnie wykonanych upominków.

30 grudnia 1941 roku w Armii Polskiej w ZSRS służyło 790 ochotniczek. 5 stycznia

1942 roku generał Władysław Anders wydał rozkaz dotyczący organizacji Pomocniczej Służby Kobiet w Armii Polskiej w ZSRS. Rozkaz ten zalecał również pobór ochotniczek do Pomocniczej Służby Kobiet jeszcze w starych garnizonach tak, aby jak największa liczba młodych kobiet mogła opuścić dotychczasowe rejony zakwaterowania

i przenieść się wraz z całą armią na południe. Wszystkie zmobilizowane kobiety

miały zostać wcielone do Ośrodka Zapasowego Kobiet w ramach Ośrodka Organizacyjnego Armii. 8 lutego, w związku z zarządzonym zaciągiem ochotniczym do Pomocniczej Służby Kobiet (PSK), dowódca Ośrodka Organizacyjnego Armii płk dypl. Leon Koc wydał zarządzenie, na podstawie którego w skład Ośrodka Zapasowego Kobiet wchodziła: Komenda, 5 kompania PSK, kwatermistrzostwo, Stacja Zborna, pluton sztabowy. W okresie od 15 stycznia do 25 lutego 1942 r. nastąpiło przesunięcie transportów Armii Polskiej do nowych miejsc formowania w republikach azjatyckich. Po zmianie miejsca postoju armii oddziały Pomocniczej Służby Kobiet miały być tworzone w miejscowości Guzar, natomiast do wielkich jednostek miano przyjmować tylko kobiety przywykłe do ciężkiej pracy fizycznej: praczki, kucharki, sprzątaczki. Jednak nie wszyscy dowódcy zastosowali się do tego rozporządzenia.

Dowódca 8. Dywizji Piechoty generał Bronisław Rakowski wbrew istniejącym rozkazom zrobił wyjątek i nie czekając na przydział z armii pielęgniarek,

mając na uwadze rozprzestrzeniającą się epidemię tyfusu plamistego, przyjął do

służby kilkanaście kobiet jako sanitariuszki. W rzeczywistości we wszystkich jednostkach Armii Polskiej w ZSRS istniały oddziały Pomocniczej Służby Kobiet. Według stanu na dzień 5 marca we wszystkich kompaniach służyło 1761 ochotniczek. W ramach pierwszej ewakuacji Armii Polskiej w ZSRS nieludzką ziemię opuściło 1159 ochotniczek, które zasiliły oddziały Pomocniczej Służby Kobiet w oddziałach polskich na Środkowym Wschodzie i w Wielkiej Brytanii. 15 sierpnia na Środkowym Wschodzie znajdowały się 2362 ochotniczki służące w PSK. Największym oddziałem był utworzony w Teheranie batalion Pomocniczej Służby Kobiet.

Druga ewakuacja Armii Polskiej ze Związku Sowieckiego była wynikiem sowiecko-brytyjskich rozmów politycznych prowadzonych w Teheranie od wiosny 1942 r. W wyniku przeprowadzonej w sierpniu drugiej ewakuacji do Persji przybyło 44 832 żołnierzy, w tym 1765 ochotniczek.

Po ewakuacji w Armii Polskiej na Wschodzie nastąpiła reorganizacja Pomocniczej

Wojskowej Służby Kobiet. W związku z tym przeniesiono plutony sanitarne z kompanii

PSK do wielkich jednostek do szpitali wojennych oraz przeszkolono ochotniczki do

służby administracyjno-gospodarczej, świetliczarsko- kantyniarskiej, łączności oraz służby transportowej. Celem tego było zastąpienie żołnierzy na tych stanowiskach. Równocześnie generał Władysław Anders starał się dostosować całą organizację Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet do etatów brytyjskich w związku z użyciem polskich jednostek na froncie.

16 listopada rozkaz ministra Obrony Narodowej ustalał organizacje naczelnych

władz PSK. Komendantką Główną została Zofia Leśniowska, córka gen. Władysława Sikorskiego. 14 grudnia MON wydał zarządzenie „o zaciągu ochotniczym kobiet do

Pomocniczej Służby Wojskowej w Polskich Siłach Zbrojnych”. Warto podkreślić, że

już od roku oddziały PSK funkcjonowały w Armii Polskiej w ZSRS, a następnie

w Armii Polskiej na Wschodzie. Cztery dni później dowódca Armii Polskiej na Wschodzie wydał rozkaz, który ustalał organizację Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet według następujących przepisów:

„ochotniczki PSK są żołnierzami służby czynnej w rozumieniu Ustawy o Powszechnym Obowiązku Wojskowym (…) Na okres organizacyjno-wyszkoleniowy stworzone będą kompanie PSK ( …). Ochotniczki zamiast stopni wojskowych otrzymają tytuły pełnionych funkcji wojskowych oraz ustalone dla tych funkcji odznaki stopni na okres faktycznego sprawowania tych funkcji”.

1 stycznia 1943 roku na terenie Iranu, Iraku oraz Palestyny w oddziałach PSK

służyło 4110 kobiet żołnierzy. Inspektorką PSK w Armii Polskiej na Wschodzie była

Bronisława Wysłouchowa.

27 stycznia 1943 r. generał Marian Kukiel, minister Obrony Narodowej wydał „Tymczasowy Rozkaz Organizacyjny PWSK”, który podawał podstawy prawne i teren działalności organizacji. Rozkazem tym Inspektorka PSK Armii Polskiej na Wschodzie podporządkowana została Komendantce Głównej, którą od 18 lutego 1943 r. była Maria Leśniakowa.

Przez cały czas pobytu Armii na terenie Iraku ochotniczki szkoliły się na kursach

łączności, sanitarnych, samochodowych, mechanicznych, świetliczanek i innych.

St. sierż. podchor. Stanisława Strzelecka tak wspominała kurs samochodowy w rejonie Gedera: „Pod koniec kursu pełniłam funkcje Szefa Kompanii. Za jakieś przewinienie musiałam przedstawić do karnego raportu cały pluton (36 osób), który był znany z najmłodszych, ślicznych dziewczynek i najlepiej śpiewających w Kompanii. Wiedziałam, że nasza Komendantka Kompanii p. Stenia lubiła

piosenkę "Pokochała raz rosa srebrzysta".

Ustawiłam pluton pod oknami kancelarii i poradziłam, aby zaśpiewały właśnie tę

piosenkę, a sama poszłam zameldować przybycie plutonu. Jeszcze nie zdążyłyśmy wyjść z baraku, a pluton już śpiewał.

Pani Stenia cofnęła się do kancelarii, chwyciła się za głowę i szepnęła: "przecież ja ich nie mogę ukarać". Obie, stojąc w drzwiach, wysłuchałyśmy całej piosenki – a po wyjściu karny raport skończył się lekką naganą. Dlatego też "Zespół 316" ma w swoim repertuarze  niezapomnianą piosenkę "Pokochała raz rosa srebrzysta", która przypomina nam czasy szkoleniowe”.

Inne wspomnienia dotyczą kina w Gederze„ Będąc w Gederze na kursie Transportowym – 103 Kompania (późniejsza 316) nasza stała w namiotach, naprzeciw kina, gdzie wyświetlali polskie filmy. – wspominała Stanisława Strzelecka – Nam wolno było chodzić do kina, ale tylko w zwartym szeregu. Ponieważ pełniłam funkcje szefa Kompanii i lubiłam filmy– utarło się że prowadziłam chętne (około 50 osób) po zameldowaniu na wartowni. Dzisiaj nie pamiętam, za jakie przewinienia nasz pluton (tzw. "starszych pań") został ukarany koszarniakiem i nie wolno było opuszczać

terenu Kompanii. A w kinie szedł film "Znachor". Co tu robić? Rada w radę – postanowiłyśmy (sześć osób z naszego namiotu) iść parami przez drogę – omijając wartownię. W pierwszą parę poszły Zosia Parol i Ziuta Filzek, w drugą Hanka

Wiktorowicz i Jadzia Bednarz, a Helena Kontrym ze mną na końcu ...

Film był niemal w połowie, nagle zapalono światło i przez głośnik podano "Ochotniczki 4 plutonu, 103 Kompanii  mają zgłosić się w przychodni lekarskiej".

O zgrozo – zauważyłam, że oprócz naszej paczki wychodzą całe gromady. Przed kinem ustawiły się trójkami, a któraś zawołała: – Stasia, prowadź! Na wszelki wypadek ustawiłam Helenę K. w pierwszej trójce (najpoważniejsza z nas i pracowała w kancelarii głównej). W zwartym szeregu z pieśnią na ustach "Choć burza huczy wkoło nas" stanęłyśmy przed ambulatorium. Okazało się, że tego wieczoru przyjechała

pani doktor ze szczepionką przeciw-tyfusową i od naszego plutonu miało zacząć się

szczepienie – jako że miałyśmy koszarniaka. Ogromnie zdziwiła się Komendantka

Kompanii p. Stenia, gdy pierwsza weszła Helena K. i nieomal jęknęła "Pani Heleno i pani tam była"? I to nas ocaliło. A że p. Stenia była dobrego serca i nas traktowała po siostrzanemu – więc na szczepieniu się skończyło”. W 1943 roku w ramach Armii Polskiej na Wschodzie istniały 316 i 317 kompanie transportowe PSK, 318 kompania kantyn polowych i bibliotek ruchomych. Ochotniczki to również aktorki w teatrach żołnierskich, gdzie występowały m.in. Nina Oleńska,Renata Bogdańska, Jadwiga Andrzejewska, Elżbieta Niewiadomska. Oprócz tego istniała również szkoła młodszych ochotniczek, gdzie prowadzone były zajęcia na poziomie szkoły powszechnej, gimnazjum i liceum.

Na Środkowym Wschodzie wydano również pismo Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet (PWSK).– „Ochotniczka”. Po wydzieleniu z Armii Polskiej na Wschodzie

  1. Korpusu oraz 3.Korpusu nastąpiła reorganizacja PWSK. W 1944 roku

rozporządzeniem ministra Obrony Narodowej nastąpiły zasadnicze zmiany w organizacji PWSK. Od tego momentu ostatecznie przyjęto, że ochotniczki

są żołnierzami służby czynnej oraz nastąpił podział na Pomocniczą Wojskową

Służbę Kobiet, Pomocniczą Morską Służbę Kobiet (PMSK) i Pomocniczą Lotniczą Służbę Kobiet (PLSK). Komendantka Główna PWSK podlegała bezpośrednio ministrowi obrony narodowej, Komendantka PMSK podlegała szefowi Kierownictwa Marynarki  Wojennej, a Komendantka PLSK dowódcy Polskich Sił Powietrznych. Rozkaz generała Mariana Kukiela wprowadzał również zasady mianowania

na stopnie oficerskie PWSK przez prezydenta RP oraz nadawał te same nazwy

stopni oraz oznaki dla stopni oficerskich i podoficerskich PWSK w całych Polskich

Siłach Zbrojnych. W czasie walk 2. Korpusu we Włoszech piękną kartę bojową zapisały ochotniczki z Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet, które służyły w służbie sanitarnej, transportowej oraz kulturalno-oświatowej. Towarzyszyły one żołnierzom podczas walk o Monte Cassino, Ankonę, Linię Gotów, w Apeninach Emiliańskich oraz Bolonię.

W kwietniu 1946 roku na terenie Włoch obchodzono Święto Kompanii Transportowych

PSK. W piśmie „Ochotniczka” Anna Karska tak opisała uroczystość:

„Pogoda chmurna, lecz ciepła i cicha.

Tylko morze szarobłękitne, które wiatry jakieś dalekie rozhuśtały i wzburzyły – szumi i śpiewa. Wozy stoją cicho, tyłem do morza, szeroko rozpostartymi ramionami półkola obejmując równe, karne szeregi żołnierzy, żołnierzy w spódnicach i czarnych beretach, z czerwonymi i niebieskimi tarczami na ramionach.

Trzy lata pracowały Kompanie Transportowe PSK, dziś obchodzą swoje trzylecia. Przybyli do nich goście znamienici, bo: Zastępca Dowódcy 2. Korpusu gen. Bohusz Szyszko, gen. Sulik, Inspektorka płk Wysłouchowa, płk. Wollen, płk. Suchodołski, płk. Morozewicz, płk Hołowacz, ppłk Płońska i inni. Uroczystość zaczyna się polowa

Mszą św.

Stoją kompanie w skupieniu, a nad ich głowami, od stóp ołtarza płynie pieśń-modlitwa:

"O Panie, któryś jest na niebie, wyciągnij sprawiedliwą dłoń" ...Ksiądz kapelan w kazaniu – zobrazowawszy pokrótce dzieje wysiłku i pracy PSK od Rosji począwszy – wspomina o widomych oznakach żywej wiary kobiet-żołnierzy, o ich miłości i ufności ku Najświętszej Marii Pannie. Na tej wierze i miłości opierać każe ufność w lepszą przyszłość. Po kazaniu kapelan odbiera przysięgę.

Pewnie i spokojnie brzmią młode głosy, powtarzające słowa ślubowania. Nie głuszy

ich szum morza. W tej przełomowej chwili, gdy ważą się na szali, w napięciu burzliwego pokoju, losy Polski, Europy i świata, ta młodzież pewnie i zdecydowanie obrała sobie drogę służenia Ojczyźnie; twardą lecz pewną drogę żołnierskiego obowiązku. Twarda też jest i żołnierska mowa, którą następnie wygłasza do nich gen. Bohusz Szyszko. Nie ma w niej deklamacji, ani krasomówczych

okresów. Jest natomiast stwierdzenie ciężkiej  sytuacji obecnej, w której każdy dzień mówi nam, że daleki jest jeszcze kres naszej

wędrówki, że służba nasza jeszcze nie skończona. Padają słowa uznania dla

Kompanii Transportowych, które egzamin zdały świetnie i to nie przed swoją

władzą, nie przed przełożonymi, ale przed Polską. Egzamin z pracy, z hartu

i samozaparcia, tak, jak żołnierz go zdać powinien. Dziś, kiedy Ojczyzna

nie może ich nagrodzić inaczej, tym małym krzyżykiem tylko daje znać

swym dzieciom, że o nich i o ich wysiłku wie i pamięta.

Kończąc swe przemówienie, Generał wzniósł okrzyk ku czci Polski

wolnej, niezależnej i szczęśliwej, okrzyk podchwycony pełną piersią przez wszystkich obecnych. Orkiestra gra hymn narodowy. Wszyscy stają na baczność.

Potem krótka komenda: "Do dekoracji wystąp" i sakramentalne słowa:

"Rozporządzeniem Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej odznaczone

zostały Krzyżem Zasługi"… i długa litania nazwisk oficerów i ochotniczek

PSK.

Po ukończonej dekoracji pryska nastrój oficjalny. Generałowie i  Inspektorka

Wysłouchowa rozmawiają z ochotniczkami i pozują do wspólnej fotografii.

Za chwilę, przy dźwiękach Reprezentacyjnej Orkiestry Korpusu, 316 i 317 Kompanie

przedefilują jeszcze przed Zastępcą Dowódcy Korpusu, ale gdy potem  Generał zwiedzać będzie koszary obu kompanii, czy można zachować urzędową powagę, wobec tych uśmiechniętych panienek, barwnych poduszek

i kobiecych "fatałaszków", nadających tyle ciepła i miękkości kwaterom tych "srogich"

żołnierzy w spódnicach?

W czasie obiadu żołnierskiego przemawiali: gen. Bohusz Szyszko, gen. Sulik,  Inspektor Wysłouchowa, Komendant Garnizonu i mjr. Trojanowska.

Za szybami dął zimny wiatr i deszcz pluskał monotonnie. A na sali pełno było kwiatów,

śpiewu, uśmiechów i serca. Oddziały PWSK istniały również na terenie Wielkiej Brytanii w I Korpusie Polskim,w Marynarce Wojennej oraz Polskich Siłach

Powietrznych. Za udział w walkach w okresie II Wojny Światowej ochotniczki Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet zostały odznaczone:

13 Krzyżami Walecznych, 2 Złotymi Krzyżami Zasługi, 74 Srebrnymi Krzyżami Zasługi, 154 Brązowymi Krzyżami Zasługi.

KOBIETY W SZEREGACH STOWARZYSZENIA POLSKICH KOMBATANTÓW

W  WIELKIEJ BRYTANII

Po zakończeniu II Wojny Światowej dziesiątki tysięcy żołnierzy polskich, walczących na Zachodzie ,zdecydowało się pozostać na emigracji. Chcieli nadal pełnym głosem upominać się o wolność dla Ojczyzny, wydanej przez sprzymierzonych na łup Stalina. Pozostali wierni przysiędze złożonej na groby poległych kolegów przez żołnierzy

  1. Korpusu gen. Władysława Andersa: „Zespoleni z dążeniami całego narodu, tak w Kraju, jak i na Obczyźnie, ślubujemy trwać nadal w walce o wolność Polski bez względu na warunki, w których nam przyjdzie żyć i działać”. Większość żołnierzy, którzy wybrali gorzki los politycznych emigrantów, osiadła na stałe w Wielkiej Brytanii, od południowej Anglii aż po Szkocję. Tu stworzyli podwaliny pod istnienie licznej, ideowej społeczności – Polski poza Polską.

KOBIETY - KOMBATANTKI SPRAWY POLSKIEJ

Spośród wszystkich polskich organizacji kombatanckich działających na obszarze

Wielkiej Brytanii, najbardziej rozwinęła się – ze względu na liczebność wojsk lądowych

w szeregach Polskich Sił Zbrojnych – Samopomoc Wojska. Z czasem zyskała ona

powszechnie rozpoznawalne miano Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, czyli SPK.

Szczególnie eksponowane miejsce w ramach organizacji zyskał wyjątkowo liczny i aktywny oddział SPK w Wielkiej Brytanii. W jego skład wchodzili, co zrozumiałe, głównie mężczyźni, ale nie brakowało też kobiet (uczestniczek zmagań z Niemcami w szeregach PSZ, a z czasem – w miarę jak wykruszało się pokolenie wojenne – głównie żon i córek kombatantów).

Pokaźna grupa kobiet osiągnęła w szeregach Oddziału SPK w Wielkiej Brytanii

różnorakie funkcje, w tym szczególnie odpowiedzialne – prezesów kół w Anglii

i Szkocji. Tak było np. w kołach SPK: nr 180 – Preston, nr 270 – Merseyside, nr 469

– Wrexham-Penley, nr 479 – Crewe, nr 364– Luton, 342 – Bristol, nr 200 – Aylesbury,

czy w szkockim Kole SPK nr 28 w Perth.

W tej grupie odnajdujemy nazwiska m.in.: Celiny Wojnarowskiej, Bronisławy Kacperek,Krystyny Kalagi, Marii Chwalibóg, Ireny Szenderowiczowej, Ireny Chruściak,

Celiny Domagały, Janiny Wypyskiej czy Janiny Jarmulskiej. Funkcję wiceprezesa

Oddziału SPK w Wielkiej Brytanii przez wiele lat, aż do końca działalności Oddziału,

sprawowała Barbara Orłowska (pierwotnie z Koła SPK nr 451 w Bradford).

Szczególne miejsce w strukturach SPK w Wielkiej Brytanii zajmowało londyńskie

Koło nr 316, grupujące głównie kobiety--żołnierzy 316 Kompanii Transportowej

Pomocniczej Służby Kobiet (Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet) 2. Korpusu Polskiego. Poza paniami należeli  także niektórzy mężowie i dorosłe dzieci członkiń.

Koło powstało w latach 80. z inicjatywy i dzięki wysiłkom Danuty Gradosielskiej

i entuzjazmu kilku Pań – byłych żołnierzy 316 Kompanii, z Janiną Marią Tokarzewską-

Masłowską. Był to wyraz nierozerwalnych więzi, jakie przed laty – w okresie

kampanii włoskiej – wytworzyła wspólna służba na drogach Italii. Zorganizowanie koła nastąpiło, w porozumieniu i z zachętą inż. Czesława Zychowicza, prezesa Oddziału SPK w Wielkiej Brytanii,na przełomie 1984/1985 r. Wyłoniono pierwszy zarząd. Prezesem została Janina Maria Tokarzewska-Masłowska, w latach

wojny – komendantka 316 Kompanii Transportowej, wiceprezesem – Danuta Gradosielska, sekretarzem – Emilia Schmidt, skarbnikiem  – Irena Siedlecka. Trzyosobowej komisji rewizyjnej przewodniczyła Anna Borkowska; członkami komisji byli za to panowie – Jerzy Gradosielski i Paweł Orłowski. W gronie działaczy Koła SPK

nr 316 szczególnie wyraziście zapisało się małżeństwo Gradosielskich, wspomniani

już wyżej – Danuta i Jerzy.

DLA ŚWIĘTEJ SPRAWY

Geneza Koła SPK grupującego kobiety - żołnierzy 316 Kompanii Transportowej

PSK (PWSK), przenosi nas do tragicznych wydarzeń z lat 1939-1941, stanowiących

następstwo agresji niemieckiej, a później także wiarołomnej sowieckiej inwazji

z 17 września 1939 r. Dla wielu z tych kobiet (w 1939 r. przeważnie młodziutkich dziewcząt, mieszkających na Kresach Wschodnich) oznaczało to łomotanie nad ranem do drzwi przez enkawudzistów, szybkie, przypadkowe pakowanie się i jazdę tygodniami w bydlęcych wagonach, w okowach siarczystej zimy, daleko na wschód, w nieznane. „O godzinie 23.00, 15 lutego 1940 r. – wspominała pochodząca z Wołynia Danuta Mączka (po mężu Gradosielska) – przekroczyliśmy granicę

Polski śpiewając "Boże coś Polskę" i polski hymn. Wszyscy płakali”. Dla niej (wówczas zaledwie 14-letniej) i jej rodziny miejscem zesłania były bezkresne, surowe tajgi w rejonie Kotłasu (obwód archangielski na północy Rosji). W tragicznej rzeczywistości, gdy przyszło rozstać się ze zmarłą młodszą siostrą, Zosią, nadzieję dawała żarliwie praktykowana religia. „Modliliśmy się – wspominała – do

Boga i Matki Boskiej Częstochowskiej o odmianę naszego życia”. Latem 1941 r., w następstwie podpisania układu Sikorski-Majski, przyszła tzw. amnestia, ale  dopiero na przełomie lat 1941 - 1942  udało się rodzinie Danuty opuścić miejsce zesłania i udać się w rejon, gdzie na południu ZSRR formowała się Armia Polska, dowodzona przez gen. Władysława Andersa. Dzięki niej udało się opuścić „nieludzką ziemię” i dotrzeć na Bliski Wschód. Tam – w Armii Polskiej na Wschodzie – Danuta Mączka trafiła, jako ochotniczka na szkolenie pielęgniarskie, a ostatecznie – po szczęśliwym pokonaniu

duru brzusznego – do działu transportu.

W 1943 r., jako osiemnastolatka, odbyła w Rehovoth, w Palestynie, trzymiesięczny kurs jazdy na ciężarówkach. „Musiałam siedzieć na złożonych kocach, żeby widzieć cokolwiek przez przednią szybę” – wspominała. Na przełomie kwietnia i maja 1944 r. jej 316 Kompania Transportowa PSK, w składzie 324 ochotniczek (przeważnie młodych

dziewcząt pochodzących z Kresów), została przetransportowana z Port Saidu w Egipcie na pokładzie transportowca wojska polskiego MS „Batory” do Tarentu na południu Włoch. Tam kobiety otrzymały ponad 140 nowych amerykańskich trzytonowych ciężarówek „Dodge” oraz broń osobistą. 12 maja (równocześnie z rozpoczęciem bitwy o Monte Cassino) Kompania zaczęła codzienną służbę, początkowo w zakresie obsługi Bazy 2. Korpusu. Zazwyczaj 7-8 ciężarówek (każda z obsadą dwóch kobiet) jechało w konwoju, z reguły na drugą linię (choć czasami

dziewczęta trafiały na przedni skraj frontu, a niekiedy nawet pod ostrzał wroga). Przewożono wszelkie potrzebne ładunki, z amunicją i żywnością, ale także ludzi – własnych rannych żołnierzy i, co było szczególnie satysfakcjonujące, wziętych do niewoli niemieckich żołnierzy. W kwietniu 1945 r. z bazy w Forli (miejsca postoju Dowództwa 5. Kresowej Dywizji Piechoty 2. Korpusu) kompania Danuty Mączki realizowała dostawy dla okolicznych wojsk alianckich – polskich, brytyjskich i kanadyjskich.„Tutaj poznałam – wspomniała po latach – przystojnego oficera o imieniu Jerzy, który natychmiast oznajmił mi, że zawsze marzył o poślubieniu dziewczyny o imieniu Danuta”.

Jej sympatia – podporucznik Jerzy Gradosielski – był oficerem 5. Kresowego

Batalionu Saperów (ze składu 5. KDP). Jako dowódca plutonu saperów wyróżnił

się w pierwszym szturmie na masyw Monte Cassino, 12 maja 1944 r. jego

walkę tak oto opisał historyk tej batalii, Zbigniew Wawer: „Saperzy przydzieleni do

15 Batalionu Strzelców Wileńskich "Wilków" dokonali wielu bohaterskich czynów.

Ppor. Jerzy  Gradosielski po rozbiciu wszystkich patroli saperskich wziął udział z pozostałymi saperami w walkach na Widmie. W trakcie walk, po zranieniu oficera piechoty, przejął dowodzenie i poprowadził żołnierzy do dalszego natarcia, zdobywając trzy niemieckie pilboxy (bunkry). Sam ranny rozkazał saperowi Konstantemu Wypychowi poprowadzić strzelców do dalszej akcji.

W walce tej zdobyto następne dwa pilboxy. Ppor. Jerzy Gradosielski i kpr. Wypych za swoje czyny zostali odznaczeni Orderem VM (Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari)”.

Narzeczeństwo Danuty i Jerzego nie trwało długo. 19 sierpnia 1945 r. w katedrze św.

Jerzego w Porto San Giorgio nad Adriatykiem, na południe od Ankony, odbył się ich

ślub. Później był „cudowny miesiąc miodowy w Wenecji i nad jeziorem Como”.

Nieuchronnie kończył się postój 316 Kompanii Transportowej PSK (PWSK) we

Włoszech. Przez 365 dni służby na drogach Italii, na rzecz wysiłku zbrojnego aliantów,

kompania Danuty Gradosielskiej wykonała łącznie ponad 31 tys. kursów, przejeżdżając niemal dwa miliony mil i zużywając w tym czasie ponad 770 tys. litrów benzyny. Niewielkimi ciężarówkami przewieziono ponad 6600 ton amunicji, 78 tys. ton żywności, 30 tys. ton materiałów pędnych oraz ponad 25 tys. ton różnorakiego sprzętu. Przeciętnie, każdego dnia w drodze było 85 wozów, które łącznie pokonywały 5400 mil. To wszystko było dziełem odważnych młodych Polek (tylko pluton warsztatowy kompanii składał się z mężczyzn).

O wartości bardzo uważnie i bezpiecznie jeżdżących młodych kobiet-kierowców

świadczy fakt, że w czasie służby w okresie kampanii włoskiej (przez okrągły rok)

w 316 Kompanii Transportowej zarejestrowano 57 wypadków, z czego tylko jeden

ze skutkiem śmiertelnym. W tym czasie „męskie” jednostki 2. Korpusu Polskiego

notowały setki różnorakich wypadków i kolizji samochodowych z dużą, niestety,

liczbą ofiar. W okresie nieco ponad dwóch lat – od 1 stycznia 1944 r. do końca marca

1946 r. – w 2. Korpusie w wypadkach drogowych zginęło łącznie – jak wykazuje

ponura statystyka – aż 583 żołnierzy, a 1550 dalszych zostało trwale inwalidami.

W samych tylko wypadkach utracono bezpowrotnie 1632 pojazdy. Tylko część

z tych strat wynikała z trudnych i niebezpiecznych warunków pierwszej linii frontu

oraz z właściwości włoskich dróg i używanych pojazdów (szczególnie niebezpieczne

w eksploatacji w trudnym terenie były małe samochody osobowo-terenowe tzw.

willysy). W związku ze stopniowym wycofywaniem 2. Korpusu z okupacji Włoch, po

dotarciu do Anglii, w sierpniu 1946 r. Danuta Gradosielska zamieszkała, w ramach demobilizacji, w obozie Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia

(PKPR) w Foxley. Dopiero niemal po roku, w maju 1947 r., mogła wreszcie na trwałe połączyć się z mężem. Takie były niełatwe początki życia na emigracji państwa Gradosielskich; rodziny jednej z tysięcy. Z czasem na świat przyszły ich dzieci – cztery córki i dwóch synów.

W SŁUŻBIE STOWARZYSZENIA POLSKICH KOMBATANTÓE ( SPK )

Istotną cezurę w życiu Danuty i Jerzego Gradosielskich stanowił początek działalności Koła SPK nr 316, w którego działanie oboje wnieśli duży wkład pracy społecznej. Do naczelnych zadań Koła od pierwszych tygodni istnienia zaliczano m.in. wydanie monografii 316 Kompanii Transportowej, a także wyjazdy „Zespołu 316” koła kobiet-żołnierzy z polską piosenką i humorem do wspólnot polskich, rozrzuconych jak Anglia długa i szeroka. Cały skład „Zespołu 316” stanowiły kobiety – członkinie Koła SPK. Z czasem pierwotne założenia uległy rozszerzeniu. „Zespół 316” wyjechał na występy do Stanów Zjednoczonych. Dał też wiele koncertów w ośrodkach SPK na Wyspach Brytyjskich,m.in. w londyńskim POSK-u (Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym przy King Street w dzielnicy Hammersmith).

Występował też w licznych domach kombatanta SPK (np. w Manchesterze, Peterborough, Bedford, Leicester, Swindon, Amersham, Wellingborough, Birmingham

i Slough), czy też w ośrodkach parafialnych. Docierały także z piosenką do domów opieki, m.in. „Antokolu”, Domu Ojca Kolbego i do Domu Spokojnej Starości

Laxton Hall, wszędzie znajdując słowa uznania i podzięki.

Koło SPK nr 316 organizowało co roku w lutym spotkania towarzyskie, które

w miłej atmosferze gromadziły wiele osób. Koło wspierało finansowo szereg instytucji

– wspomniany „Zespół 316”, a także: Polską Macierz Szkolną. Harcerstwo, Skarb

Narodowy, PUNO (Polski Uniwersytet na Obczyźnie), POSK, Związek Inwalidów

Wojennych PSZ, a także wszelkie akcje nakierowane na pomoc dla rodaków

w Kraju (np. Medical Aid for Poland) i na Wschodzie. Ważnym wydarzeniem w dziejach

koła było odsłonięcie, w siedzibie SPK w londyńskim POSK-u, tarczy z miniaturą

tablicy pamiątkowej 316 Kompanii Transportowej (30 kwietnia 1988 r.).

Liczebność Koła SPK nr 316 utrzymywała się w latach 80. i 90. przeważnie na poziomie około 30 osób (w 1995 r. było to 40 członków; później – w miarę, jak wykruszało się wojenne pokolenie – liczba ta stopniowo malała, aż do ostatecznej likwidacji koła).

Zebrania Koła SPK nr 316 odbywały się w sali konferencyjnej SPK w POSK-u lub

w mieszkaniach prywatnych. W kręgu zadań koła pozostawała opieka nad zwiększającą się liczbą chorych koleżanek i kolegów, a także organizowanie pogrzebów zmarłych członków SPK. Z każdym rokiem zwiększała się liczba członków i członkiń odchodzących na Wieczną Wartę. Przykładowo, w latach 80. i 90. pożegnano

wielce dla koła zasłużonych: Katarzynę Wojtkiewicz-Grochowską (1987),

Pawła Orłowskiego (1989), komendantkę plutonu 316 Kompanii Transportowej

kpt. PWSK Józefę Filzek i Karola Szlamkę (1991), Stanisława Schmidta (1993)

i Józefa Bilińskiego (1994). Mąż Pani Danuty – Jerzy Gradosielski – tak jak ona

zaangażowany w prace Koła SPK nr 316 – zmarł w 1989 r. W działalności Koła szczególne zasługi były udziałem prezesów: początkowo Janiny Tokarzewskiej-Masłowskiej (1984-1986), a później właśnie Danuty Gradosielskiej, której losy przytoczono tu, jako przykład znaczonych poświęceniem wojennych dróg

dziewcząt z 316 Kompanii Transportowej PSK (PWSK). Dokonania kompanii nie odeszły w zapomnienie wraz ze śmiercią większości członkiń Koła SPK nr 316. Trwają do dzisiaj za sprawą decyzji ministra obrony narodowej RP z 20 maja 2016 r. „w sprawie przejęcia dziedzictwa tradycji 316 Kompanii Transportowej

Pomocniczej Służby Kobiet 2. Korpusu Polskiego przez 45. Wojskowy Oddział

Gospodarczy”. Tym samym nadal kultywowana będzie pamięć o dokonaniach kobiet-

-żołnierzy przez lata pobytu na emigracji wiernych swemu zawołaniu z czasów służby

na drogach Italii:„ Bo my z transportu, bo my z transportu. Robimy to dla świętej sprawy,  Nie dla sportu!”

Data:
Kategoria: Gospodarka
Tagi: #kobiety #w #WALE

Aleksander Szumański

Aleszum.blog - https://www.mpolska24.pl/blog/aleszumblog111111

Lwowianin, korespondent światowej prasy polonijnej w USA, Kanadzie,RPA, akredytowany w Polsce. Niezależny dziennikarz i publicysta,literat, poeta, krytyk literacki.
Publikuje również w polskiej prasie lwowskiej "Lwowskie Spotkania".

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.