Szanowni Państwo
19 września 2007 roku brygadzista Sławomir Swaczyna, jak co dzień, wyszedł do
pracy. Ale zamiast wrócić do domu, trafił do szpitala, gdzie po trzech
tygodniach zmarł. Elżbieta Swaczyna od 6 lat próbuje zrozumieć dlaczego jej mąż
musiał zginąć owego feralnego dnia. Walczy też o to, by wreszcie dostrzeżono
związek pomiędzy przepisami BHP a... bezpieczeństwem pracy. Prokurator
Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście Katarzyna Kalinowska z niemal psychopatycznym
uporem odmawia jej prawa do poznania prawdy o śmierci męża.
Awaria stacji energetycznej nie jest niczym nadzwyczajnym. O 10.05 Sławomir
Swaczyna z kolegą - doświadczonym elektromonterem - rozpoczęli pracę.
Oznakowali odpowiednio miejsce usterki, sprawdzili i zabezpieczyli urządzenia
oraz założyli uziemienie. Pięć minut później otrzymali od dyspozytora zgodę na
dokonanie naprawy. O 11.18 powstał łuk elektryczny...
Brygadzista zapalił się niczym pochodnia. W ciężkim stanie trafił w do szpitala.
Poparzenia III stopnia objęły 40% a II 20% jego ciała. Niemal
"spalone" zostały drogi oddechowe. W Centrum Leczenia Oparzeń w
Siemianowicach Śląskich zastosowano wszelkie możliwe sposoby, by uratować mu
życie. Niestety, 7 października 2007 roku, półtorej godziny po północy,
Sławomir Swaczyna zmarł.
Zwykły wypadek - mógłby ktoś powiedzieć. Otóż nie. W tym konkretnym przypadku
powstały liczne zaniedbania, zaś do tragedii doszło tylko dlatego, że
pracodawca Swaczyny - jeden z wiodących koncernów energetycznych, RWE Stoen
Operator sp. z o.o. - między innymi zbagatelizował przepisy BHP.
Pani Elżbieta już od 6 lat próbuje odkryć, a raczej udowodnić prawdę. Wierzy
też, że dzięki jej walce wiele osób będzie mogło uniknąć tragicznego losu. Losu
podobnego do tego, który spotkał jej męża i ojca ich dzieci.
Tyle tylko, że na jej drodze z uporem godnym podziwu stoi niezmordowana
prokurator Katarzyna Kalinowska. Gdy zgłębiłem się w lekturę jej
prokuratorskich poczynań, zadałem sobie pytanie: czy są one wynikiem niechlujstwa
urzędniczego, czy też świadomego, cynicznego i perfidnego działania ?
Ale po kolei
Natychmiast po wypadku Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów wszczęła śledztwo.
W toku postępowania okazało się między innymi, że:
- pracownicy nie byli wyposażeni w specjalistyczne ubrania ochronne,
zapobiegające (a przecież obowiązkiem pracodawcy jest zapewnienie tego typu
środków bezpieczeństwa)
- polecenie wykonania pracy było niekompletne i wystawione z naruszeniem zasad
BHP
- nie zapewniono podstawowych zasad bezpieczeństwa przy naprawie tego typu
awarii
- w RWE Stoen Operator sp. z o.o. nie było wymaganej prawem komórki do spraw
BHP
Śledztwo zostało jednak umorzone ponieważ "nie znaleziono związku"
pomiędzy wspomnianymi zaniedbaniami a wypadkiem Swaczyny. Również Prezes RWE
Stoen Operator sp. z o.o. nie uznał zarzutów za zasadne.
Niespełna rok później Państwowa Inspekcja Pracy złożyła zawiadomienie do tej
samej Prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd firmy -
stało się to w wyniku kontroli w przedsiębiorstwie podczas której wykryto
liczne nieprawidłowości, w tym właśnie w zakresie bezpieczeństwa i higieny
pracy. Temu śledztwu prokurator Katarzyna Kalinowska (obecnie Katarzyna
Kalinowska-Rinas) takżę "ukręciła łeb" - tym razem z powodu
"zaistnienia długotrwałej przeszkody". Jaka to przeszkoda? Tego chyba
nigdy się nie dowiemy...
Wszystkie zarzuty wobec pracodawcy spalonego żywcem p. Sławomira potwierdził
również biegły rzeczoznawca ze Stowarzyszenia Elektryków Polskich, który wykonał
ekspertyzę na prywatne zlecenie p. Elżbiety.
Zarzuty oraz dowody nieprawidłowości i zaniedbań można tu wymieniać jeszcze
długo. Dość powiedzieć, że prokurator Katarzyna Kalinowska wciąż nie dostrzega
związku pomiędzy niedochowaniem postanowień przepisów BHP przez RWE Stoen
Operator sp. z o.o i śmiercią p. Sławomira. Prokurator Kalinowska świadomie też
ignoruje ekspertyzy niekorzystne dla przedsiębiorstwa, zaś dowody wskazujące na
zaniedbania - by nie powiedzieć po prostu: przestępstwo - nie są brane pod
uwagę.
Co więcej - podczas śledztwa prokurator Katarzyna Kalinowska (obecnie Katarzyna
Kalinowska-Rinas) próbowała zrzucić winę na ofiarę - p. Sławomira! Jej zdaniem
"sam sobie był winien, że spłonął żywcem". Tym bardziej, że
nieprzytomny, z 60% poparzeniami ciała, bez dróg oddechowych - nie mógł przecież
przeciwstawić się bucie i arogancji prokurator Katarzyny Kalinowskiej.
We wrześniu 2012 roku, po 5 latach od tragicznego wypadku, prokurator Katarzyna
Kalinowska (obecnie Katarzyna Kalinowska-Rinas) po raz kolejny umorzyła
postępowanie. Jej zdaniem pomiędzy rażącymi - co wielokrotnie udowodniono -
uchybieniami BHP i śmiercią Sławomira Swaczyny nie było związku!
Wypada zatem zapytać prokurator Katarzynę Kalinowską co by powiedziała, gdyby
kogoś z jej bliskich poraził prąd - ot, choćby ze źle zabezpieczonej stacji
transformatorowej, jakich pełno na naszych chodnikach? Biorąc pod uwagę jej
dotychczasowe wypowiedzi i decyzje, można się spodziewać, że przeprosiłaby
przedsiębiorstwo energetyczne, a biednego męża, syna czy matkę oskarżyła o to,
że przechodzili koło "trafo"!
Prokurator Katarzyna Kalinowska zdaje się nie dostrzegać prostych związków
przyczynowo-skutkowych. Po to stworzono przepisy BHP, po to obowiązują
procedury i po to ubrania ochronne mają określone parametry, są certyfikowane i
muszą być stale kontrolowane oraz w razie potrzeby wymieniane, by nikomu nie
stała się krzywda. Bezpieczeństwo i Higiena Pracy - śmiejemy się wszyscy, gdy
pierwszego dnia w biurze musimy zapoznać się obszerną instrukcją zachowania w
pobliżu kserokopiarki. Ale kserokopiarka raczej nikogo nie zabije
Przykład Sławomira Swaczyny pokazuje, że wszystkie te przepisy to tylko sterta
porastającego kurzem papieru, a nie obowiązujące nas wszystkich prawo.
Prokurator Kalinowska zaś z uporem maniaka stara się umocnić takie status quo.
Wygląda na to, że jej wiedza o BHP również kończy się na instrukcji obsługi
sprzętu biurowego... Podobnie jak wiedza o innych ustawach (np. oskarżanie z
ustawy, której nie ma i nie było!).
Elżbieta Swaczyna wobec zupełnej zbydlęcenia postępowania (bo jak można inaczej
nazwać próbę - wbrew wszelkim faktom - oskarżenia ofiary nie tylko o
"samobójstwo", ale też o spowodowanie strat pracodawcy?!) wniosła
skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Miejmy nadzieję, że przyszły wyrok Trybunału da sporo do myślenia nie tylko
wszystkim tym, którzy mają za nic życie ludzkie, ale także prokuratorom
pogardzającym zwyczajną, ludzką sprawiedliwością
Maciej Lisowski
Poniżej zamieszczam petycję o odwołanie prokurator Katarzyny Kalinowskiej-Rinas – antybohaterki artykułu "Prokurator, która się faktom nie kłania".
W tym miejscu można podpisać petycję:
Tekst został opublikowany na stronie Fundacji LEX NOSTRA: