Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Pokolenie Jana Pawła II

Kolumbowie – tak niekiedy nazywa się pokolenie, do którego należał Karol Wojtyła. Urodzili się już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, po latach zaborów.

Dorastali tuż przed wybuchem następnej wojny, musieli dojrzewać w bardzo przyspieszonym tempie.

Gdy w maju 1920 r. w domu przy ul. Kościelnej w Wadowicach urodził się mały Lolek, nikt nie mógł przypuszczać, że kilkadziesiąt lat później zostanie papieżem. Ani że miasteczko stanie się słynne. Dziś turyści i pielgrzymi szukają w Wadowicach atmosfery miejsc, gdzie wychowywał się Karol Wojtyła. Rodzina, w tym ojciec – oficer Wojska Polskiego, miejscowi duszpasterze, ale także – to bardzo ważne – atmosfera szkoły, do której chodził – wszystko to, nie tylko zdaniem miejscowego proboszcza księdza infułata Jakuba Gila, miało największy wpływ na kształtowanie młodego Karola.


Jedyne w Wadowicach gimnazjum, z tradycją od 1866 r., ściągało elitę okolicy, przychodzili tu najzdolniejsi. Profesorowie mieli poczucie, że mają wyjątkową młodzież, dlatego wyjątkowo się nią zajmowali, uważa ks. Gil. Poświęcali jej dużo czasu.


– Eugeniusz Mróz, kolega szkolny i sąsiad Karola Wojtyły, mówił mi niedawno, że ówczesna młodzież była inna niż ta obecna – podkreśla ksiądz Gil. – Miała w sobie entuzjazm związany z tym, że przecież dopiero niedawno ojczyzna odzyskała niepodległość po wielu latach rozbiorów. Było czuć radość z wolności.


Ważna dla kształtowania się młodych ludzi była też – jak sądzi ks. Jakub Gil – ówczesna patriotyczna atmosfera miasteczka: patriotyczna, ale nie zaściankowa. – Wadowice przeżywały przyspieszony, jak na tę okolicę, rozwój. Takie instytucje jak sąd, urzędy, szkoła, wojsko, sklepy i rzemiosło były ważne, miasto promieniowało na okolicę – mówi.

Spłacali dług
Gdy 18 maja 1920 r. urodził się Karol Wojtyła, czas dla Polski był szczególny. Państwo, które niedawno odzyskało niepodległość, toczyło wojnę o przetrwanie z Rosją bolszewicką. Po wielu latach Wojtyła – już jako papież Jan Paweł II – wracał do okoliczności historycznych swoich narodzin. Zrobił to także w czasie pobytu w podwarszawskim Radzyminie w czerwcu 1999 r.


Po modlitwie na cmentarzu bohaterów wojny polsko-bolszewickiej, papież złożył im hołd.
– Urodziłem się w 1920 r., w maju, w tym czasie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę. I dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych, którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem – mówił Jan Paweł II. – Tu, na tym cmentarzu, spoczywają ich doczesne szczątki. Przybywam tu z wielką wdzięcznością, spłacając dług za to, co od nich otrzymałem.


Ponad 90-letni wówczas uczestnik bitwy pod Radzyminem Józef Hartman-Hartowski powiedział wtedy Katolickiej Agencji Informacyjnej, że po przeżyciu tej chwili może spokojnie umrzeć.


O Radzyminie papież mówił też później, na warszawskiej Pradze.
– Ciągle żywa w naszych sercach jest pamięć o bitwie warszawskiej. Zawsze myślę, co by było, gdyby nie było tego Radzymina, tego cudu nad Wisłą – zastanawiał się. Dług, o którym mówił Jan Paweł II, spłacało całe jego pokolenie.

Kamienie na szaniec
Kilka miesięcy młodsi od Karola Wojtyły byli: Tadeusz Zawadzki ps. Zośka, Aleksy Dawidowski, ps. Alek i Jan Bytnar, ps. Rudy, żołnierze Grup Szturmowych Szarych Szeregów, bohaterowie kultowej dziś książki „Kamienie na szaniec” Aleksandra Kamińskiego.


Kiedy w marcu 1943 r. w czasie starcia z niemiecką policją został ranny, a wkrótce aresztowany „Rudy”, „Zośka”, harcmistrz i podporucznik AK, szef GS, podejmuje szybką decyzję – trzeba odbić przyjaciela i podkomendnego. Tak dochodzi do słynnej Akcji pod Arsenałem. „Rudego” udaje się odbić, jednak wskutek obrażeń odniesionych podczas tortur, kilka dni później umiera. Tego samego dnia umarł także „Alek”, wskutek ran postrzałowych odniesionych podczas akcji. „Zośka” przeżył ich tylko o kilka miesięcy, zginął w miejscowości Sieczychy. A jego z kolei o rok przeżył równolatek Karola Wojtyły, Zdzisław Racki ps. Rad, podharcmistrz, podporucznik, uczestnik Powstania Warszawskiego w szeregach 2. kompanii „Rudy” batalionu „Zośka”, nazwanych tak na ich cześć. Poległ 8 sierpnia 1944 r. w walkach w rejonie ul. Żytniej.


Nieco młodszy od nich Jan Rodowicz, ps. Anoda, żołnierz GS, żył o 5 lat dłużej. Ten uczestnik Powstania Warszawskiego, później żołnierz II konspiracji podczas brutalnego śledztwa w siedzibie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego najpewniej został wyrzucony z czwartego piętra przez okno. Powojenna Polska niewiele, oprócz śmierci lub więzienia, miała do zaoferowania tysiącom ludzi z pokolenia Kolumbów, takich jak „Anoda”.

Bez dwójmyślenia
„Alek”, „Rudy” i „Zośka” poznali się w Gimnazjum im. Stefana Batorego w Warszawie. W 1939 r. zdali maturę. Ich piękne plany szybko stały się nieaktualne – wybuchła wojna. To ona była przeżyciem, które ukształtowało ich świadomość i tożsamość w największym stopniu.


Ci, którzy przeżyli a zostali poetami, pisarzami, artystami, przesiąknięci byli, co potem podkreślali badacze, katastrofizmem. Rzeczywistość wojenna nie pozwalała im – pisano – cieszyć się młodością, szczęściem czy miłością.


Ani wolnością – warto dodać. Po 20 latach niepodległości było kilka lat wojny i okupacja, a potem kilkadziesiąt lat wasalnych rządów komunistów.


Na ogół pokolenie urodzonych już w okresie międzywojennym, a dojrzewających tuż przed wojną, potem zdało egzamin z patriotyzmu, przyznaje prof. Jerzy Eisler, historyk z IPN.


– To pokolenie urodzone w niepodległej Polsce było patriotycznie wychowywane. Do tego w podobnym duchu wychowywał ich dom, szkoła, harcerstwo, Kościół. Wszystkie te instytucje przemawiały jednym głosem. To był logiczny, zwarty przekaz – mówi Eisler. – Bez dwójmyślenia, charakterystycznego dla PRL. Było to pokolenie przygotowane w etosie poświęcenia.

Pokolenie Solidarności
Lech Bądkowski był starszy od Karola Wojtyły o cztery miesiące. Walczył m.in. w bitwie nad Bzurą, a po przedostaniu się na Zachód, jako żołnierz Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, walczył pod Narwikiem, za co został odznaczony Virtuti Militari. Miał temperament polityka, ale w PRL nie mógł uczestniczyć w jawnej polityce. Spalał się jako dziennikarz i pisarz.


W latach 70. nawiązał współpracę z opozycją, związał się z Ruchem Młodej Polski. W sierpniu 1980 r. nie mógł nie wziąć udziału w strajkach. Był członkiem prezydium MKS w Stoczni Gdańskiej, jego rzecznikiem i członkiem grupy negocjującej Porozumienia Gdańskie. Po 13 grudnia 1981 r. nie zaprzestał działalności związkowej i publicystycznej – był autorem wielu tekstów w prasie podziemnej. Zmarł na raka w 1984 r. Jego pogrzeb był wielką manifestacją przeciwko reżimowi Jaruzelskiego.


– Był typowym inteligenckim przedstawicielem pokolenia Kolumbów. Dziecko II Rzeczypospolitej, rówieśnik Jana Pawła II, został całkowicie ukształtowany przez ducha Niepodległej – twierdzi poseł Jarosław Sellin, dawny działacz RMP, autor opracowania o Bądkowskim. – Miał cechy typowego pomorskiego inteligenta. Raczej pozytywista niż romantyk. Raczej realista niż marzyciel. Raczej człowiek kompromisu niż politycznego zacietrzewienia. Patriota polski, ale z silnym zamiłowaniem do małej ojczyzny – Pomorza.


Wiesław Chrzanowski (ur. 1923), w latach 80. doradca Solidarności, a w III RP minister sprawiedliwości i marszałek sejmu, walczył w Powstaniu Warszawskim w batalionie „Gustaw” wywodzącym się z tej części Narodowej Organizacji Wojskowej, która scaliła się z AK. I on, i jego koledzy byli negatywnie nastawieni do powstania, ale gdy przyszedł rozkaz, nie było mowy o dyskusjach. Liczył się obowiązek.


– W pierwszych dniach był niesamowity entuzjazm. Ale przed końcem już tak nie było. Gdy byłem ranny i leżałem w szpitalu, widziałem, jak ludność starała się wywieszać białe kapitulacyjne flagi. A przecież wtedy jeszcze kapitulacji nie było. Wówczas w szpital uderzyły „ryczące krowy” i większość chorych i personelu zginęła – opowiada prof. Chrzanowski, który po wojnie odczuł ciężką rękę komunistów: sześć lat spędził w więzieniu.

Urodzeni z JP2
– Rodzice ludzi z tego pokolenia byli wychowywani na literaturze romantycznej i przekazywali to swoim dzieciom – zwraca uwagę prof. Eisler. – Ta lektura uzupełniona Sienkiewiczem, Żeromskim z pewnością miała wpływ na nich, na ich postępowanie i wybory. Na to, że byli też pokoleniem o wielkiej wrażliwości społecznej. Poruszała ich niesprawiedliwość i bieda.


Rozumieli, że trzeba coś z tym zrobić, że Polskę trzeba modernizować, że patriotyzm to także budowa bardziej sprawiedliwego państwa. Niestety, historia tak się potoczyła, jak się potoczyła. Stało się inaczej niż marzyli, wielu nie zostało lekarzami, naukowcami, inżynierami, urzędnikami. Swój egzamin musieli zdawać w zupełnie innych warunkach. A wielu z tych najwartościowszych zginęło, trafiło do więzień, straciło zdrowie, zostało wywiezionych do łagrów.


Warszawskie Centrum Myśli Jana Pawła II przed kilkoma laty zorganizowało spotkanie urodzonych tego samego dnia, co papież. Pokolenie JP2 poznaje ludzi z pokolenia Jana Pawła II – takie było przesłanie tego spotkania. W Warszawie udało im się znaleźć tylko kilkoro.


– Po wyborze Karola Wojtyły na papieża dowiedziałam się, że urodziłam się tego samego dnia co on. Odebrałam to jak przesłanie. Zmieniłam się. Byłam pielęgniarką i bardzo zaangażowałam się w pomoc starszym – opowiadała Janina Pęcińska, jedna z trójki przybyłych na spotkanie 90-latków.


Ich losy były różne, mają różne osobowości, ale większość walczyła w Powstaniu Warszawskim, była w AK.
– Widać doskonale różnicę w podejściu do życia ich i obecnego młodego pokolenia, pogrążonego w marazmie, które wydaje się żyć bez autorytetów – mówi Zofia Sokołowska z Centrum, sama z tzw. pokolenia JP2. – Dla mnie ci starsi, często dziś niedołężni ludzie, są niesamowici. A najbardziej frapujące jest to, ile jest w nich energii wewnętrznej, ile jest w nich życia.

Wojciech Dudkiewicz

Źródło: Tekst pierwotnie opublikowano w Tygodniku Solidarność, na Nowym Ekranie publikujemy za zgodą Jerzego Kłosińskiego, Redaktora Naczelnego T.S.

Data:

Fiatowiec

Zawsze na straży prawa. Opinie i wywiady z ciekawymi ludźmi. - https://www.mpolska24.pl/blog/zawsze-na-strazy-prawa-opinie-i-wywiady-z-ciekawymi-ludzmi

Fiatowiec: bloger, dziennikarz obywatelski, publicysta współpracujący z "Warszawską Gazetą". Jestem długoletnim pracownikiem FIATA.Pomagam ludziom pracy oraz prowadzę projekty obywatelskie.

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.