Serwis używa plików cookies, aby mógł lepiej spełniać Państwa oczekiwania. Podczas korzystania z serwisu pliki te są zapisywane w pamięci urządzenia. Zapisywanie plików cookies można zablokować, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej o plikach cookies możesz przeczytać tutaj.

Autorzy więcej

Polacy ksenofobami , a Niemcy wzorem empatii?

Wizerunkowo Niemcy rozegrały sprawę uchodźców perfekcyjnie. Nie wydali jasnych decyzji o ilości, sposobie przyjmowania uchodźców, pozostawiając problem na barkach Greków, Włochów a w końcu Węgrów. Wszystkie państwa na drodze do Niemiec były oskarżane o brak empatii, brak właściwych procedur itp. Grecy i Włosi puszczali imigrantów nie bacząc na brak dokumentów. Francuzi - dopóki dotyczyło to mniejszych liczb - również. Część dotarła do francuskiego Callais i usiłowała się przedostać stamtąd do Wlk. Brytanii.

De facto można przypuszczać świadome dopuszczenie do chaosu w Europie. Nie wysłano do Grecji i Włoch wsparcia na granice. Nie udzielono pomocy niezbędnej do zapewnienia podstawowych potrzeb przybywających tam tysięcy ludzi. Nie zadbano o informację o możliwościach kierunków migracji i przepisach rejestracyjnych w językach jasno zrozumiałych dla uchodźców. Te braki prowadzą do naturalnej agresji zmęczonych przedzieraniem się do Europy uchodźców. Skutki były dość proste do przewidzenia.
      Pora na inne imponderabilia. Czy pamiętacie zabawną piosenkę kabaretową Jana Pietrzaka „ Jedzcie ryż”? Autor ironizował w tekście zagrożenia zalewem Europy przez Chińczyków, zachęcając Polaków do jedzenia ryżu, bo się może przydać..Dzisiaj w miejsce ryżu należałoby chyba wpisać: budujcie meczety, bo to się może przydać…
  We Francji od lat gminy, których nie stać na utrzymanie zabytkowych kościołów, wyburzają je. I nie jest to dowód wprost na laicyzację Francji. Bo równolegle jak grzyby po deszczu powstają tam meczety.* Najwięcej meczetów zbudowano w Niemczech i Francji (2600/2500). Wielka Brytania ma ich 1600, po kilkaset Holandia, Szwecja, Belgia, Grecja i Austria.
Oriana Fallaci ostrzegała Europejczyków tymi słowami: „ I żałuję jedynie tego, że nie byłam wystarczająco twarda, że mój gniew złagodziłam refleksją. Nazbyt wielu jest tych, którzy milczą. Którzy myślą tak samo jak ja, ale boją się mówić to, co mówię ja. Którzy dla własnej korzyści albo z tchórzostwa udają Greka, udają, że nie widzą tego, co dostrzegam ja. Tak, że ich milczenie jest tym samym milczeniem, ich strach tym samym strachem, ich przebiegłość tą samą przebiegłością, z jakimi w latach dwudziestych, a potem w latach trzydziestych dwudziestego wieku ich dziadkowie powitali faszyzm, narodowy socjalizm i bolszewizm.(Źródło: Wywiad z sobą samą, wydanie I, Warszawa 2005.). W imię obowiązującej religii multi-kulti sukcesywnie zrywano z chrześcijańskimi korzeniami Europy na rzecz próby zaprowadzenia harmonii między islamem a katolickimi wartościami. Te ostatnio zwalczano mocno przy pomocy prawa. Mimo pozornych gwarancji światopoglądowych dla nowych członków UE systematycznie prawem i rozstrzygnięciami w Strasburgu próbowano je ograniczać. Fallaci pisała bardzo ostro o islamie. Czasami rysowany przez nią obraz był przejaskrawiony. Wartość jej ostrzeżeń leży jednak w fakcie widocznego fiaska prób asymilacji na masową skalę kolejnych już pokoleń muzułmanów z różnych stron świata ze środowiskiem obcym im kulturowo i wyznaniowo, w którym ich dziadkowie czy ojcowie zamieszkali przed laty. Najczęściej żyją bowiem w swoich enklawach w różnych krajach, pozostając wierni religii przodków. Religii stającej się w rękach różnych mułłów łatwym narzędziem do szerzenia kultu śmierci za wiarę. Nie wchodząc w rozważania o zawartości przekazu ich Świętej Księgi czyli Koranu mamy w ostatnim dwudziestoleciu dość przykładów, aby milczeć o fiasku prób stworzenia z imigrantów obcych kulturowo starej Europie „nowego Europejczyka”. Bo jak pogodzić światopoglądowo wodę z ogniem? Laicyzująca się na potęgę (także poprzez tworzone prawo) Europa na każdym kroku promuje wartości obce środowiskom islamu. O tym tez wspominała Fallaci.
To jest wojna, obudźcie się! (...) Czy nie widzicie, że tacy ludzie jak Osama ben Laden chcą nas zniszczyć? Że czują się uprawnieni do tego, żeby zabijać was i wasze dzieci tylko dlatego, że pijecie wino lub piwo, chodzicie do teatru lub kina, nosicie minispódniczki albo krótkie skarpetki, kochacie się kiedy chcecie, gdzie chcecie i z kim chcecie? Nawet to was nie obchodzi, idioci?”. O zasadności tych ostrzeżeń przekonałam się osobiście w 2001 roku z rozmowy z tureckim kierowcą taksówki (3 pokolenie w Niemczech) wiozącym mnie z lotniska w Monachium do miasta. Mój rozmówca ukończył studiach w Niemczech. Zawód taksówkarza wybrał, bo nie pochwalał trybu życia kolegów Niemców w pracy zgodnej z wyuczonym zawodem. Dzieci wychowywał też w „niezepsutym” środowisku  swoich pobratymców. On nie chciał się asymilować ze światem, który potępiał. I może byłoby to obiecujące dla konserwatywnych katolików, gdyby nie głębokie jego przekonanie, że wiara w Allacha i jego jedynego proroka Mahometa jest jedyną dopuszczalną formą wiary…Wiary, którą chcą wyznawać w swoich domach modlitwy czy meczetach. Tego żądają. **
  Oczywiście jest także spora grupa muzułmanów rzeczywiście zdolna do częściowej asymilacji. Nie jest to jednak większość. Przyczyn jest wiele, najważniejszą z nich są różnice kulturowo-światopoglądowe. Ale trzeba sobie także powiedzieć wprost: imigranci otrzymują często od państw pobytu w miarę godziwy socjal, za to częściej borykają się z bezrobociem. Oferowane im stanowiska zgodne z wykształceniem nie są regułą, a wyjątkiem. Najczęściej tworzą zwarte enklawy w miastach swojego pobytu.  Ale nawet wśród tych wykształconych w państwie wyboru imigracji indoktrynerzy radykalnego islamu znajdują posłuch (vide zamachowcy w USA, Wlk. Brytanii czy innych miejscach zamachów). Dzisiejsze pohukiwania polityków europejskich wobec państw próbujących racjonalnie ocenić równowagę pomiędzy niezbędną wobec uchodźców wojennych empatią a zalewem obcej kulturowo imigracji są cyniczną grą. Niemcy, które wykorzystały do rozwoju własnej gospodarki - oferując prace (głównie fizyczne) - muzułmanów tureckich, próbują zagospodarować obecną falę w podobny sposób. Wczoraj pokazano film z relacją stosowanych sposobów prób wchłonięcia nowych imigrantów. Otóż Niemcy oferują im pracę ślusarzy, piekarzy, budowlańców. Prace te nie wymagają dobrej znajomości języka, często wystarczy podstawowa znajomość angielskiego. To racjonalne działanie z punktu widzenia interesu Niemców. Mają dwa w jednym. Relatywnie tanią siłę roboczą w zawodach, w których gospodarka odczuwa braki. A równocześnie zyskają miano najbardziej miłosiernego narodu UE. Takie podejście może zacierać w świecie pamięć o innej formie zatrudniania cudzoziemców w tym regionie: na zasadzie robót przymusowych. Bez wynagrodzenia.  Tymczasem z wywiadów dziennikarzy wynika, że wielu z syryjskich i innych uchodźców to ludzie wykształceni. Którzy przyjeżdżają do Niemiec z nadzieją znalezienia pracy w swoim zawodzie. Lub choćby zgodnej z poziomem wykształcenia. Inni z kolei jadą do Niemiec czy Francji z nadzieją studiowania Koranu. Jeśli do doznanego zawodu oczekiwań perspektyw życiowych dołączyć zawód światopoglądowy (codzienną konfrontację ze „światem zepsutym”) oraz naturalne oczekiwania wolności do kultywowania praktyk religijnych – tworzy się wewnętrzna bomba zegarowa. Przed którą ostrzegała także Fallaci. Niestety, chyba słusznie.
Zdecydowanie najbezpieczniejszą grupą zdolną do asymilacji są chrześcijanie syryjscy. Wg statystyk to najlepiej wykształcona grupa społeczna. I mimo różnic przynależności do kościołów katolickich (większość prawosławie) nie ma między nimi różnic kulturowych. A z uwagi na wyznawane chrześcijańskie zasady asymilacja nastąpi łatwo.
Polska ma niepodważalne argumenty do starania się o przejęcie pieczy nad imigrantami tej grupy. Jednym z argumentów może być monowyznaniowość i brak możliwości z tego powodu do zapewnienia grupom potencjalnych imigrantów bezkonfliktowego kultywowania ich praktyk religijnych. *Nie wolno udawać, że, budowa meczetów w Polsce nie spotkałaby się z protestami społecznymi. Nie wolno także udawać, że grupy imigrantów sztucznie pozbawione możliwości praktykowania islamu pozostaną ciche i pokorne. Determinacja imigrantów do spełnienia ich nadziei na życie godne i zgodne z ich oczekiwaniami ujawniła się w zdecydowanych próbach walki na wyspach greckich czy dworcach węgierskich o dotarcie do wysokorozwiniętych krajów Europy.
Wielu z nich deklarowało, że ich znajomi bądź rodziny są w Niemczech lub innych krajach UE i chcą się z nimi połączyć. Relokacja tych ludzi wbrew ich woli metodą kwot wyznaczanych przez UE może doprowadzić do niepokojów społecznych (konflikty na tle wyznaniowym lub możliwości wypełnienia socjalnych roszczeń imigrantów). Tych ostatnich nie są w stanie zaoferować biedniejsze kraje UE, w tym Polska.
Co oczywiście prowadzić będzie do prób opuszczenia miejsc przymusowej lokacji. I można przyjąć postawę „na rżnięcie głupa” wyrażając zgodę i zamykając oczy na masowe opuszczanie przez imigrantów stworzonych ośrodków. Albo zadeklarować realnie zarówno wielkość jak uczciwie przyznać, że skuteczność wchłonięcia zadeklarowanej ilości zależeć będzie od względnej zgodności światopoglądowej z prawie 90-procentową populacją własnego społeczeństwa.
Przymusowe rozlokowywanie może doprowadzić szybko do zamknięcia granic w UE. Innego wyjścia do utrzymania uchodźców nie ma. I nie można nikomu mącić realnego scenariusza wydarzeń.
A jednym z powodów dla realizacji takiego scenariusza jest niski poziom dochodów przeciętnego Polaka, bardzo niedoskonały system opieki zdrowotnej i dostęp do świadczeń socjalnych. To także jeden z powodów, dla których nawet Syryjczycy planujący powrót do Ojczyzny po ustaniu zawieruchy wojennej nie chcą w podobnych krajach czekać i być zdani na wielorakie niedostatki.
   Politycy UE nawołujący kraje Europy środkowo-wschodniej do przyjmowania uchodźców wbrew ich możliwościom grają swoja cyniczną grę. Najpierw bez właściwej predylekcji skutków zawieruchy wspierali różne formy wiosny arabskiej, potem nie przygotowali się na exodus mas ludzi z miejsc niepokojów. Wreszcie promowali własne kraje (przy każdej możliwej sposobności na arenie międzynarodowej) jako przyjazne miejsce pobytu bez względu na wyznawane poglądy czy religię. Raj multki-kulti, którego wizytówką był wspólny dla różnych nacji (w tym francuskich muzułmanów) marsz solidarności Je suis Charlie po zamachach w Paryżu, był typowym gestem pop-politycznym. Tak jak pop-politycznymi gestami są dzisiejsze decyzje o kwotowaniu i przydziale uchodźców zgodnie np. z wielkością populacji danego kraju, a bez uwzględniania wymiernych możliwości. I woli samych uchodźców…
Media obiegają zdjęcia z radosnego powitania uchodźców z Bawarii. Kolejna gra na emocjach. To pięknie, kiedy miejscowe dzieci oddają swoje zabawki małym przybyszom. Wspaniale, kiedy dorośli dostarczają ciepłą odzież czy żywność. Takiej formy empatii jednorazowej nie zabrakłoby u Polaków skonfrontowanych bezpośrednio z uchodźcami. Powinniśmy jako naród akcje pomocy tego typu w Polsce organizować dowodząc, że nie brak empatii czy niechęć do dzielenia się z potrzebującymi jest przyczyną niechęci do lokowania uchodźców w Polsce. Stać nas na spełnienie apelu Papieża Franciszka o przyjęciu do klasztorów i parafii po jednej rodzinie.
  Wiele osób diagnozuje lokalne sprzeciwy jako objaw strachu przed islamem. Grają też na emocjach zdjęciem Maluszka, który utonął wraz z Mamą i bratem w Morzu Śródziemnym. Przeciwstawiając ów strach potrzebie otwartości na dramaty innych. Robią to dokładnie ci sami dziennikarze i te same stacje telewizyjne oraz politycy epatujący wielokrotnie społeczeństwo Europy zdjęciami ciał niewinnych ludzi, rozdartymi na strzępy wskutek zamachów terrorystycznych, obrazkami z tunezyjskiej plaży z bestialsko zamordowanymi podczas odpoczynku turystami, do których bezkarnie przez długi czas (niezatrzymany przez nikogo z pracowników ochrony i służby hotelowej) zamachowiec strzelał jak do kaczek. Strach usankcjonowany decyzjami MSZ różnych krajów wstrzymujących wyjazdy do krajów, w których znajdują się radykalni wyznawcy islamu. To w końcu jest się czego bać patrząc na dziesiątki tysięcy młodych mężczyzn szturmujących plaże Grecji i Włoch czy nie?  Kto ma zagwarantować, że na pewno oni wszyscy uciekają przed wcieleniem do ISIS? Dlaczego młody mężczyzna pozostawiając całą swoją rodzinę, rodziców, brata, żonę i dzieci (będę się modlił w Niemczech, żeby nic złego im się nie stało) sam emigrował?
To nie jest strach wydumany pod potrzeby, to nie ksenofobia. To efekt powszechnie znanych faktów.
UE nie przygotowała żądnego planu, który winna zacząć robić kilka lat temu (najpóźniej dwa) w porozumieniu z ONZ i wszystkimi krajami świata. Tych ludzi dzisiaj nie można zostawić samym sobie. Ci, dla których celem jest możliwość przebywania w enklawie wolnej od zawieruchy wojennej przyjmą przecież każdą propozycję …prawda? A imigracja zarobkowa musi być poddana takim samym procedurom jak do tej pory.
*Raport francuskiego Senatu mówi, że zagrożonych jest nawet 2800 budowli. Obserwatorium Dziedzictwa Religijnego, które pieczołowicie bada takie przypadki, przewiduje że w ciągu najbliższych 20 lat od 20 do 30 proc. zabytków kościelnych powinno zostać poddanych renowacji. Jeśli się tak nie stanie, do 2030 r. może zniknąć 5-10 procent, czyli od 5 tys. do 10 tys. francuskich świątyń. W wielu miejscach decyzje o zburzeniu kościoła zapadają przy biurkach lokalnych władz. Wierni są często zaskoczeni i bezsilni. Przykładem jest choćby parafia Abbville na północy Francji. Przed zburzeniem katedry św. Jakuba nie wystąpiono nawet do biskupa z propozycją desakralizacji świątyni. W czasie profanacyjnego demontażu kościoła wielokrotnie dopuszczono się profanacji, jak np. wrzucając do przyczepy na gruz wielki krucyfiks.
**We Francji jest pięć milionów muzułmanów, potrzeba co najmniej pięć tysięcy meczetów – mówił niedawno Dalil Boubakeur, rektor z Wielkiego Meczetu w Paryżu. Skąd je wziąć? Można – jak powiedział – przekształcić kościoły porzucone przez katolików. – To delikatna kwestia, ale czemu nie? – pytał.

*** Polskie meczety: Meczet w Bohonikach, Meczet w Gdańsku, Meczet w Kruszynianach. Meczet w Warszawie (w budowie jest także drugi warszawski meczet)Meczet w Poznaniu

http://wiadomosci.onet.pl/religia/beda-burzyc-koscioly-we-francji/7w2k4

http://natemat.pl/149221,tysiace-meczetow-w-calej-europie-kosztuja-miliony-euro-kto-stoi-za-ich-budowa

https://pl.wikipedia.org/wiki/Chrze%C5%9Bcija%C5%84stwo_w_Syrii

http://wpolityce.pl/polityka/170719-koscioly-budowane-przez-pokolenia-burzone-sa-w-nowoczesnej-europie-z-dnia-na-dzien-moca-urzedniczych-dekretow-o-taki-postep-chodzi-w-tej-walce-barbarzyncy-u-bram

 

Data:
Kategoria: Świat

Maud Puternicka

1 Maud Puternicka - https://www.mpolska24.pl/blog/1-maud-puternicka

Dawniej rzemieślnik,dyrektor PR w koncernie Unilever, właściciel spółek. Członek wspierający Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010

Komentarze 0 skomentuj »
Musisz być zalogowany, aby publikować komentarze.
Dziękujemy za wizytę.

Cieszymy się, że odwiedziłeś naszą stronę. Polub nas na Facebooku lub obserwuj na Twitterze.